Jak daleko od źródeł swoich rzeka odpływa wyrzeźbiwszy własne granice;
Niesie szlam wypłukany z ciemnych głębin i wzywa do radości słonecznym odbiciem…
Ale płyną nią szczątki na światło nieczułe,
Bo obrosłe ciemnością i mułem.
Obojętny brzeg – płaski, lecz nad wszystko wyniosły rzeki nurt nieuchronnie wyzyska:
Karmi trawy i bagna, co z nicości wyrosły, więc na nicość niezmiennie nieczułe:
Tak tworzą się z rzek –
Rozlewiska…
Duszny upał się szerzy, w przerażonym powietrzu krążą chmury żarłocznych owadów;
Nie odnaleźć tu brzegów ni obszarów nie zmierzyć, tylko wdychać opary rozkładu!
Ani wody źródlanej nie odnaleźć czystości,
Ani głębi, ni głębokości!
Gdzie jest cel tych taplawisk, co choć dążą do morza, roztapiają się wciąż w grzęzawiska?
Nurt się pławi w kałużach, bagno – bagnem odciska, niemożliwe – ni powódź, ni pożar…
Tak tworzą się z rzek –
Rozlewiska…
Żeby rzekę odszukać – trzeba w niej się zanurzyć, dać okleić się tym, co nią płynie;
W dno muliste się wpatrzyć, gdzie się prąd po nim struży, bo – co na dnie – nigdy nie zginie!
Ale rzeka, to ledwie źródła płynne jest ciało,
A gdzie dusza? Gdzie źródło zostało?
W źródle siła i trwanie, ukojenie pragnienia,
Dźwięk daleki, a przecież jedyny!
Więc za dźwiękiem, pod prąd rzeki mętnej, zgubionej
Trzeba czołgać się, pełznąć i płynąć,
Bo tylko się – źródło – nie zmienia.
Bije wodą przeczystą
Z głębin ziemi zrodzoną
I żyje
Wciąż wbrew
Rozlewiskom…
Jacek Kaczmarski
4.8.1989
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak