Dałeś mi, Panie, zbroję;
Dawny kuł płatnerz ją.
W wielu pogięta bojach,
Wielu ochrzczona krwią.
W wykutej dla giganta
Potykam się co krok,
Bo jak sumienia szantaż
Uciska lewy bok.

Lecz choć zaginął hełm i miecz,
Dla ciała żadna w niej ostoja,
To przecież w końcu ważna rzecz –
Zbroja!

Magicznych na niej rytów
Dziś nie odczyta nikt,
Ale wykuta z mitów
I wieczna jest jak mit!
Do ciała mi przywarła,
Przeszkadza żyć i spać,
A tłum się cieszy z karła,
Co chce giganta grać!

Lecz choć zaginął hełm i miecz,
Dla ciała żadna w niej ostoja,
To przecież w końcu ważna rzecz –
Zbroja!

A taka w niej powaga
Dawno zaschniętej krwi,
Że czuję jak wymaga
I każe rosnąć mi.
Być może nadaremnie
Lecz stanę w niej za stu!
Zdejmij ją, Panie, ze mnie,
Jeśli umrę podczas snu!

Bo choć zaginął hełm i miecz,
Dla ciała żadna w niej ostoja,
To w końcu życia warta rzecz –
Zbroja!

Wrzasnęli hasło – wojna!
Zbudzili hufce hord,
Zgwałcona noc spokojna
Ogląda pierwszy mord.
Goreją świeże rany,
Hańbiona płonie twarz –
Lecz nam do obrony dany
Pamięci pancerz nasz!

Więc choć za ciosem pada cios
I wróg posiłki śle w konwojach,
Nas przed upadkiem chroni wciąż –
Zbroja!

Wywlekli pudła z blachy,
Natkali kul do luf
I straszą – sami w strachu
Strzelają do ciał i słów.
Zabrońcie żyć wystrzałem!
Niech zatryumfuje gwałt!
Nad każdym wzejdzie ciałem
Pamięci żywej kształt!

Choć słońce skrył bojowy gaz
I żołdak pławi się w rozbojach,
Wciąż przed upadkiem chroni nas –
Zbroja!

Wytresowali świnie,
Kupili sobie psy
I w pustych słów świątyni
Stawiają ołtarz krwi;
Zawodzi przed bałwanem
Półślepy kapłan łgarz
I każdym nowym zdaniem
Hartuje pancerz nasz.

Choć krwią zachłysnął się nasz czas,
Choć myśli toną w paranojach,
Jak zawsze chronić będzie nas –
Zbroja!

Jacek Kaczmarski
22.4.1982

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

J.K. – Stale podkreślam, że wszystko to, co śpiewam, jest wyrazem mojego prywatnego poglądu na świat, sprawy polityczne, i na to co się dzieje w kraju, przedstawieniem mojej własnej postawy, a nie reprezentowaniem jakichś sztandarów.
Kiedyś już mówiłem o tym w jakimś wywiadzie. W okresie „Solidarności” przyjechali do mnie z Gdańska ludzie z KPN i prosili mnie o napisanie hymnu KPN – u Gdańska. Odpowiedziałem, że akurat w tym kraju, specjalistów od pisania hymnów jest bardzo wielu i ja nie zamierzam się do tego zabrać. Powiedziałem to ot tak sobie, odruchowo, ale potem okazało się, że jest to rzeczywiście problem, ponieważ ja swoich piosenek nie traktuję jako hymny, jako coś, co może się przydać, gdy wreszcie te tysiące ludzi wyjdą na ulice. Jedyną taką piosenką, która była zaplanowana z góry jako hymn, była „Zbroja”. Wydawało mi się, że taka piosenka jest wyrazem siły własnej, wbrew wszystkim przeciwnościom i może się przydać. Ale wydaje mi się, że też w miarę prywatnie to potraktowałem.
Dz. – „Zbroja” mogła budzić podejrzenie, że jest to narzędzie. Że postanowiłeś być usługowy.

J.K. – „Zbroja” może nie, ale „Marsz intelektualistów” na pewno był piosenką interwencyjną. To pokusa, która czyha na każdego – potrzeba odreagowania. Sewek Blumsztajn nazwał to „kupletami dla Wolnej Europy”. Może niektóre piosenki to istotnie kuplety, ale dla mnie mają wymiar uniwersalny

kilka akapitów dalej:

Dz. – Twoi słuchacze to wspólnota, która może oczekuje od ciebie kolejnych przesłań, choć się przed tym bronisz.

J.K. – Z przyjemnością napisałbym parę kolejnych przesłań, ale w tej chwili nie czuję się do tego upoważniony. „Zbroję” pisałem z założeniem, że jest to przesłanie. Ale to był wyjątkowy czas, kiedy musiałem się wypowiedzieć, odreagować, wylądować. Dzisiaj nie odważyłbym się napisać przesłania. Moja ostatnia piosenka – „X” – napisana właściwie na dziesięciolecie „Solidarności”, składa się z samych pytań. A zatem – skończył się pewien okres w moim życiu. Przypadkowo pokrywa się to z końcem pewnej epoki w naszej historii. Temat mojej twórczości, człowieka zagrożonego przez historię, przez społeczeństwo, przestał być aktualny. A może dopiero zacznie być aktualny, może moje piosenki zaczną mieć znaczenie przez swoją treść istotną, a nie kontekstową.

Jacek – W 1980 roku zgłosili się do mnie ludzie z KPN i poprosili o napisanie hymnu dla swojej organizacji. Odmówiłem, ale wyrzucam sobie, że napisałem kilka piosenek, które mają charakter hymnu, np. „Zbroja” napisana zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, dla której pomysłem był „Marsz na ruinach Aten” Beethovena. Skomponowanie melodii, która pasuje do marszu budzi we mnie sprzeciw.
Jacek – …Jednak kiedy przyszli do mnie KPN-owcy i spytali, czy bym nie napisał dla nich hymnu, odpowiedziałem: – nie. Jedyna piosenka, która z założenia była pisana jako hymn to „Zbroja”. Napisana w roku 1982 na mój emigracyjny użytek. Takie samo podtrzymanie się na duchu.
G.P. – „Ku przerażeniu serc” – jak mówi o twojej twórczości prof. Jedlicki – to bardzo efektowne określenie, ale co właściwie ono znaczy?

J.K. – Zmuszanie do refleksji nad skłonnościami natury ludzkiej, ukazywanie ciemnych stron duszy. To jest stały wątek mojej twórczości. Poczynając od „Pompei” czy „Arki Noego” – podstawowych w tym zakresie utworów. Są też, choć w mniejszości, utwory o pozytywnęj wymowie, jak choćby „Źródło”, „Nadzieja”, „Kochanowski”, „Zbroja”. Są wyrazem pragnienia, świetnie nazwanego przez Alberta Camusa, aby „W sytuacji beznadziejnej żyć tak, jakby nadzieja była”. Bo w końcu na tym opiera się sens. życia świadomego, że człowiek zdaje sobie sprawę z beznadziejności własnej sytuacji, natomiast – żeby żyć, żeby nie palnąć sobie w łeb musi założyć, że jakaś nadzieja istnieje.

Dziennikarka – Jeśli mowa o tych wielkich, kultowych pieśniach, jedną z ważniejszych jest pełna patosu, ale i autoironii – „Zbroja”. Tytułowa zbroja, która uwiera, bo jest za duża, ale o tym odbiorcy nie pamiętają. To jest zbroja, w którą się przystroiłeś i którą, jak się mówi. powinieneś wciąż mieć.

Jacek – Ja się nie przystroiłem. „Dałeś mi Panie zbroję”. Ja się nie prosiłem, została na mnie włożona za pośrednictwem czasów, talentu, przypadku, losu, przeznaczenia – nie wiadomo. Jak każdemu z nas. O tym pisała szerzej Maria Janion w eseju „Zbroja Wałęsy”, że to jest w zasadzie jego problem, nie mój.

Dziennikarka – Twój też

Jacek – Był. Ja z tym bardzo skutecznie walczyłem, bo to, co jest siłą człowieka na czas walki, staje się uciążliwe, zwłaszcza dla artysty, w czasach pokoju. Ja cenię pierwszą część, tę osobistą – problem artysty, który ma obowiązki publiczne, które mu ciążą, dlatego że sztuka często kłóci się z publicznymi oczekiwaniami. „Zbroja” jest autoironiczna, ale jest też deklaratywna: skoro się już tę zbroję ma, to się jej nie zdejmuje. Tą zbroją jest talent i jest również pamięć. Pamięć jest właściwie dominantą („lecz nam do obrony dany Pamięci pancerz nasz”), jedynie ona może ocalić, nawet kiedy wszystko inne zawiedzie.
Pamiętam, że pisząc muzykę inspirowałem się marszem „Na ruinach Aten” Beethovena, melodia nie jest podobna, ale ten duch mocarny, rycerski w niej jest. Przyjaciele z Polski zarzucali mi, że jest zbyt patetyczna, że stan wojenny jest raczej groteskowy, że niepotrzebnie uwznioślam. Jedni zarzucali mi, że jestem zbyt trywialny w opisywaniu stanu wojennego, inni, że jestem zbyt wzniosły; to znaczy, że pisałem od siebie, nie ulegałem modom. Takie szukanie bohaterstwa jest wartościowe, bo daje ludziom poczucie jakiejś siły, nawet jeśli to jest złudzenie. Niejednokrotnie spotykałem ludzi mówiących, że te piosenki bardzo im pomogły w stanie wojennym. Ale i ironizowanie jest dobre, bo nie pozwala zastygnąć w pomnikowych pozach.

Dziennikarka – Ciągle ta dychotomia: depozytariusz pamięci i prześmiewca…

Jacek – Ale jedno wcale drugiego nie wyklucza! Kto mówi, że pamięć jest pamięcią wyłącznie o bohaterach. Jest także pamięcią o zdrajcach i o błaznach, o tradycji i o naszej własnej śmieszności. Nie ma sprzeczności między tymi dwoma pojęciami.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie