Jakbyś właśnie zlazł łaskawie z łoża,
A już gotów światu stawić czoła –
Rozchełstany bastard, choć wielmoża
Aż przepełniasz sobą płótna połać.
Kłęby brody – dymy Wezuwiusza
Ponad karmazynowym kraterem,
W którym wrząca obraca się dusza
I do łez się krztusi śmiechem szczerym.

Mięso z kością i duch nad duchami
Przyczajony w gruczołach, jak w strunach
Lśniąco-mroczny krwistości aksamit,
Zza którego wyłania się luna.
Jesteś messer powierzchnią i wnętrzem,
Kłębowiskiem błyskawic i mroków,
Chciwie łykasz ogień i powietrze,
Nie pojmujesz co przesyt, co spokój.

Och, ten Tycjan przejrzał cię na wylot!
Jakby farbę kładł własnym fajfusem.
Chwycił chwilę, bo ty żyjesz chwilą
I na każdą się rzucasz pokusę.
Szydzisz z wielkich, jak w fałszu swym – mali,
Więc się płaszczą i ślą ci prezenta;
Grzeszny papież przed Stwórcą cię chwali,
Za milczenie płacą ci książęta.

Jesteś równy królom, synu szewca,
Rozkochany w szyderstwie i w pięknie –
Czy jest coś, o dostojny prześmiewco
Przed czym czoło pochylisz i klękniesz?

***

Samko weneckich nocy, zdradź mi
Skąd w tobie tyle egzaltacji?

Klęka się wtedy, gdy wymaga
Tego miłosna równowaga.

Wszak wiesz, że jądrem mych ambicji
Jest spis erotycznych pozycji,

Jak też zasady, według których
Nadstawia człek człekowi dziury.

Owszem, kpię z książąt i prałatów
Dla ładu, smaku i dukatów

I da się z tego żyć. Przez chwilę,
Bo gdzie dukaty – tam i sztylet.

Tycjan, choć mistrzem swego cechu,
Tutaj nabazgrał mnie w pośpiechu.

Brak mi szczegółu, staranności,
Formy, harmonii – i wzniosłości.

W sumie nie jestem na tym stratny –
To portret darmo, bo prywatny.

Prywatnie żyję tak, jak każdy:
Jem, piję, sypiam, patrzę w gwiazdy,

Walczę, bo siłę czerpię z walki
I wstyd przed byle kim się ukryć…

Buonarroti lepi lalki,
A ja – rozwalam próżne kukły.

Kocham żyć, pragnąć, kocham miłość,
Sycę się nocą, krzepię dniem,

Gdyby się nagle to skończyło…
I tak cudownym było snem.

Więc zostaw płótno. Wróć do łoża.
Najlepsza to zabawka boża!

Na diabła portret ci, domina,
Kiedy masz we mnie oryginał?

***

Świntuszeniem, messer Pietro
Byle kto się umie chwalić.
Tycjan… dostrzegł twoją świetność
I ocalił.

Jacek Kaczmarski
Osowa, 5.1.2004

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak