To nie Księga Gwiezdnych Proroctw,
Lecz prywatne porachunki.
Osobiste nienawiści i sympatie.
Choć w nich złośliwości sporo –
Znajdą się i pocałunki.
Fakt, że rzucać ciemne klątwy – znacznie łatwiej.

Nie patrzyłem w kalendarze,
Kto pod jakim znakiem zrodzon.
Pomówiony – zgadnie, o co go pomawiam.
To dwunastu ludzi twarze,
Co po naszej ziemi chodzą,
A ja tylko ich – za cech przykłady – stawiam.

Ale może tak się zdarzyć,
Że ktoś w nich odnajdzie siebie,
Choć go nie znam i na myśli mieć – nie mogłem.
Słowa są jak marynarze,
Którzy dróg szukają w niebie
I czasami, przez przypadek – znajdą drogę.

Wtedy, jeśli ciut zaszczypie,
Autor prosi się nie gniewać,
Bo niechcący kiedyś trafić – może każdy.
I pomyśleć radzi lepiej,
Że trafienie wolą nieba
I nie autor wtedy trafia – ale Gwiazdy.

Jacek Kaczmarski
1985

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak