– Warchoł! – krzyczą. Nie zaprzeczam,
Tylko własnym prawom ufam:
Wolna wola jest człowiecza,
Pergaminów nie posłucha.

Boska ręka w tym, czy diabla,
Szpetnie to, czy właśnie pięknie –
Wola moja jest jak szabla:
Nagniesz ją za mocno – pęknie.

A niewprawną puścisz dłonią –
W pysk odbije stali siła;
Tak się naucz robić bronią,
By naturą swą służyła.

Sprawa ze mną – jak kraj ten stara
I jak zwykle on – byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara –
Nie uczynią też i dworaka.
Wychwalali zasługi i cnoty
Podsycali pochlebstwem wady,
A ja służyć – nie mam ochoty,
Warchołowi – nikt nie da rady!

Lubię tany, pełne dzbany,
Sute stoły i tapczany,
Płeć nadobną – niesurową
I od święta – Boże Słowo.

Lecz ni ksiądz, ni okowita
Piekłem straszy, niebem nęci,
Ani żadna mnie kobita
Wokół palca nie okręci.

Mój ból głowy, moja skrucha,
Moje kiszki, moja franca,
Moja wreszcie groza ducha,
Gdy Kostucha rwie do tańca!

Sprawa ze mną – jak kraj ten stara
I jak zwykle on – byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara –
Nie uczynią też i dworaka.
Wychwalali zasługi i cnoty
Podsycali pochlebstwem wady,
A ja służyć – nie mam ochoty,
Warchołowi – nikt nie da rady!

Jakbym ja był człowiek z wosku
W rękach wodzów, niewiast, klechów –
Mógłbym ich zostawić troskom
Cały ciężar moich grzechów.

Ale znam tych stróżów mienia,
Sędziów sumień, prawdy zakon,
Spekulantów odkupienia –
Bo znam siebie – jako tako.

Ulepiony i pokłuty
Niepotrzebny będę więcej;
Rzucą w ogień dla pokuty
I umyją po mnie ręce.

Sprawa ze mną – jak kraj ten stara
I jak zwykle on – byle jaka:
Nie zrobili ze mnie janczara,
Nie uczynią też i dworaka.
Zły? – być może. Dobry? – a czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie.
Dajcie żyć po swojemu – grzesznemu,
A i świętym żyć będzie przyjemniej!

Jacek Kaczmarski
14.1.1993

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

G.P. – W każdym razie typ samotnika idącego pod prąd, walczącego w pojedynkę, nie dającego się wciągnąć do spisku, do partii, do grupy, to jest ten typ szczególnie przez ciebie hołubiony, z którym chciałbyś się utożsamiać. Nawet gdy ta niezależność ociera się o warcholstwo?

J.K.- Piosenka “Warchoł” jest dosyć przewrotnie pomyślana, jako swego rodzaju prowokacja. Ale z całą pewnością ten model zachowania jest mi bliższy. W naszej tradycji zaczyna się to gdzieś od Rabelais’go, potem “Colas Breugnon” Rollanda czy “Dyl Sowizdrzał” De Costera.
Ja przyjmuję za swoją postawę samotnika, ale niekoniecznie płynącego pod prąd dla samego płynięcia. To nie jest bunt przeciwko całemu światu, tylko bunt przeciwko temu, co z nim wyprawiają inni, zwłaszcza działający w masie.

Dz. – …ale warcholstwo też pan piętnował

J.K. – I tak i nie. W piosence “Warchoł” są dwie strony warcholstwa: ta niezależność, która jest piękną, pozytywna cechą i to nieliczenie się z nikim i niczym. Nie chodzi o przekorę. Pytano mnie “o czym pan będzie pisał jak upadł komunizm?”, jakby bez komunizmu nie mogła istnieć literatura. Jest parę tematów o których się pisze od zarania świata i od początków kultury, życie, śmierć, miłość i Bóg. A w życiu najistotniejsze jest “kim jest człowiek”, co sobą reprezentuje. “Wojna postu z karnawałem” odbywa się w każdym z nas w Paryżu. To była wspaniała staruszka, o niesłychanie żywym stosunku do ludzi, która nas – moją żonę i mnie – przygarnęła jak dzieci. Przepięknie opowiadała o Wacie i stwarzała takie poczucie ciepła, jakie mogą okazywać chyba tylko ludzie, którzy bardzo dużo przeszli. No, ale nie ma ideałów. Później okazało się, że ona bardzo pieczołowicie kreowała jednak postać swojego męża, z czym zetknął się mój wykładowca na polonistyce, a później przyjaciel, Krzysztof Rutkowski, który, po przyjeździe do Paryża, dostał od Oli pełnomocnictwa na naukowe opracowanie spuścizny po Wacie. I miał z nią szalone kłopoty, bo ona cały czas cenzurowała jego prace. Ale to nie zmienia faktu, że była to wspaniałą kobietą, niesłychanie dzielną. Moja przyjaźń z jej synem przetrwała do dzisiaj.

Opracował: lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie