(wg obrazów F. Halsa)
Kapelusz zsuwa mi się z głowy, policzki świecą wzrok mętnieje,
Wiem, że mam głupi wyraz twarzy i że się właśnie ze mnie śmiejesz,
Słów słuchasz, których nie rozumiesz i myślisz pewnie żem pijany.
Masz rację zresztą. Jak we wszystkim, gdy stoisz zdrowa pod tą ścianą.
Wulgarnym śmiechem zagłuszając mój niezbyt precyzyjny wywód –
Oto efekty, gdy myślący człowiek próbować chce podrywu.
Przecież ty nie masz nic prócz ciała, zdrowych rumieńców, twardej szyi,
Szerokich ramion pod koszulą, co za to piersi ci nie kryje,
Albo ktoś dobrał już się do nich, międlił i gniótł je bez pojęcia?
(Cóż można robić w karczmie z piersią takiego jakim ty dziewczęcia?)
A ty się śmiałaś, wyrywałaś, lecz tak, by zostać jak najdłużej
Nie pragnąc wiedzieć i zrozumieć, czemu to wciąga, czemu służy.
Ja wiem, rozumiem i co z tego? Patrzę na piersi sczerwienione;
Drgają przy każdym twoim ruchu, ruszasz się, idziesz w moją stronę,
Ciało wyłazi ci spod kiecki! Cóż za zwierzęcość w tym człowieku!
Włosy zmierzwione, pachniesz piwem – Co robisz, Wenus, w takim ścieku?
Tą karczmą takaś jest rozgrzana, gruby podbródek, pot na skroni,
Wyciągasz rękę, brud podkreśla linię miłości na twej dłoni.
Powróżę ci, jedyna moja! Jestem uczony, umiem wiele!
Znowu się śmiejesz ty samico! Ale dreszcz przebiegł mi po ciele.
Widzisz to, mówisz coś bez sensu, włosy na pierś spoconą strząsasz,
Pochylasz się i targasz moje zrudziałe, rzadkie, słabe, wąsy…
Pije kołnierzyk mnie pod szyją, nos nabrzmiał mi gorącą cieczą,
Oczy mi łzawią, uszy płoną, może ty, boska, mnie uleczysz?
Czemu się zrywasz? Drzwi otwarte, kawaler z piórem w kapeluszu!
Kaftan rozcięty, pęk koronek, szpada dodaje animuszu.
Już są przy sobie! Jeszcze nie pił, a łapie ją gdzie ja nie śmiałem,
A ona gnie się w zachwyceniu, już doń przywiera całym ciałem!
Nie jesteś godna moich uczuć! Krew woła krew a rozum – rozum!
Gardzę cyganko twoją piersią i twoją kawalerze pozą.
Wino pomaga mi w myśleniu, z góry oglądam co się dzieje!
Kapelusz zsuwa mi się z głowy, policzki świecą, wzrok mętnieje!
Jacek Kaczmarski
1977