To się pojmuje na świeżym powietrzu
Słuchając Mozarta, czytając Montaigne’a:
Musi być przestrzeń w muzyce i w wierszu,
Muszą być miejsca puste na wybrzmienia.
Słowa i dźwięki muszą same z siebie
Cieszyć się z nowo powstałego wzoru
I lśniąc z osobna, jak gwiazdy na niebie
Być jednocześnie ziarnem gwiazdozbiorów.
Tak samo ludzie. Kiedy im za ciasno
W ruchu z nakazu ogólnej zasady –
Służą jej tylko, tracąc barwę własną,
A w każdej służbie tkwi zalążek zdrady.
Zdrada zaś zaraz grzebie cały zamysł
I w proch się sypie bezcenna mozaika.
Dla siebie tylko świeci każdy kamyk
I nie słuchają szczury fletu grajka.
Przypuśćmy jednak, że stanęły szyki
Słów, z których każde z miejsca swego rade;
Wtedy potrzebny jeszcze atom dziki,
Nieprzewidziany idealnym układem –
Dźwięk – niespodzianka, słowo, jak zgrzyt życia,
Co dzieła całość w ruch wprawi z kopyta;
I będzie jedność celu i przeżycia
W spełnieniu cząstek na własnych orbitach.
W taką możliwość nie da się uwierzyć
W tłumie, co kręci się jak płyta zdarta –
To się pojmuje na powietrzu świeżym
Czytając Montaigne’a, słuchając Mozarta.
Jacek Kaczmarski
3.1.1988
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak