Nieprzeliczeni ślą ubodzy duchem
Nieśmiałe modły spod nawału danin.
Snów grzechy upychają pod poduchę,
Sumienia – w depozycie na plebanii.
Względności prawd sumienni dociekacze –
Wszelkich nowinek najemcy karni
Przenoszą słowa nad granicę znaczeń,
Sumienia – prosto z pralni do kawiarni.
Ci kryształowi tak, że przezroczyści,
Oślepiający, gdy już błysną światu –
W łańcuchy zasad zakuwają myśli,
Sumienia – w sejfach na szyfry dogmatów.
To z nich się biorą tryumfalni kaprale –
Gorliwie podli, bezwstydnie potworni.
Z rozbitych luster sumień usypują szpaler,
Którym w buciorach włażą do historii.
Jacek Kaczmarski
11.2.1995