Ostatnio zwykłem drzemać o niezwykłych porach
w narkotycznej poświacie od telewizora,
w nieustannym zgiełku najnowszych wiadomości
zapadam w senny bezczas jak śpią ludzie prości
utrudzeni tą chwilą, która ich przerosła –
galernicy steru, busoli i wiosła.
Ponad moim profilem wciśniętym w poduszkę
ruchomy strop niebieski i ściany bezduszne.
Na nich świat się rozgrywa niby na ekranie;
choć nade mną – beze mnie trwa ów cieni taniec.
Z ust, na wpół uchylonych, srebrzę śliny wstążki,
wokół moje bastiony, moje ciemne książki.
Ale przecież jaw sennych wciąż dana mi łaska
i to twarz moja śpiąca, nie pośmiertna maska.
Ekran moim powiekom wyświetla film grozy,
ja śnię dawne dzieciństwo. Gałązki mimozy
i wiersze, co się rodzą na przekór naturze…
więcej śni (więc pamięta) ten, kto żyje dłużej.
Gdy się ocknę – zapiszę – potem usnę znowu,
bo ze mnie kronikarz nie-dzisiejszego chowu,
a kto się od fraz moich proroctw dopomina –
niech wie, że prorok wróży wtedy, gdy wspomina.
Niech wie to, czego nie wie całe człecze plemię,
że prorok widzi zwykle wtedy, kiedy drzemie.
Bo tylko Młodość wieszczy, bezwzględnie natchniona;
z wiekiem się uczłowiecza, człowieczejąc – kona.
Wszelka wiedza w opadłej powiece zamknięta;
Ten o oczach zamkniętych już wie, bo pamięta.
I ten tylko, co oczy na chwilę otworzy –
z tej pamięci niekiedy coś, być może, stworzy…
Jacek Kaczmarski
Osowa, 17.10.2003
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak