Czasem mówi jak człowiek,
Rękę poda, uśmiechnie się uprzejmie;
A czasem błyśnie szaleństwem spod powiek
I wtedy ma w oczach Syberię.
Nocą pali światła w oknach
I krzyczy (matki straszą nim dzieci).
– Generale Sowiński, reduta od krwi mokra,
Niech pan nas Bogu poleci!

– Nie wychodźcie z obozu,
Wybiją was jak kaczki –

Cały się kurczy i marszczy
Kiedy się musi meldować co miesiąc;
Po dwudziestu sześciu latach carscy
W obłęd powstańca nie wierzą.
Trzema ciosami zrąbał drzewo
I śmiał się – to masło, nie pień;
Rąbaliśmy z tymi co zostali w śniegach
Pnie zmarznięte na kamień.

– Generale Sowiński,
Dlaczego cię nie widzę –

Chodzi chyłkiem po Warce
I zagląda nagle ludziom w oczy
Jakby w każdym widział wroga albo zdrajcę –
Widmo bezsennych nocy.
– Ich głosy, generale, są o krok,
Ich głosy, generale, są o krok.
– Śmieje się Moskal nade mną pochylony,
Śmieje się Moskal nade mną pochylony.

– Już po walce, generale, już po walce;
Ten okop jest stracony.

Jacek Kaczmarski
1978

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

„Starość Piotra Wysockiego”. Chodzi o jednego z przywódców Powstania Listopadowego, który w 1831 został wzięty do niewoli, w okopach Woli, skazany na śmierć. Karę śmierci zamieniono mu na zesłanie. Po 26 latach zesłania wrócił do swojego rodzinnego miasta, do Warki, gdzie jeszcze przez 20 lat żył w stanie obłędu.

Opracował: Mirek

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie