Mój Bóg pochyla się nade mną.
– Wstań – mówi, choć za oknem ciemno
I sen domaga się pointy.
Sam nie zna snu, więc mnie pogania
Do mycia zębów, do śniadania,
Siłą perswazji i zachęty.

Mój Bóg nie stworzył świata w tydzień.
Robota mu niesporo idzie,
Ciągle się myli i przeklina;
Grzebiąc w szczegółach – gubi wątek,
Nie wie gdzie koniec, gdzie początek
I sarka, że to moja wina.

Wciąż mu nie dość
Zmylonych dróg –
Uparty gość
Mój Bóg.

Częściej bezradny niż zaradny,
Okazji nie przepuści żadnej
By w ból się wtrącić czyjejś duszy.
Z rozsądkiem zawsze ma na pieńku,
Lecz nie potrafi machnąć ręką,
Nie umie ramionami wzruszyć.

Gdziekolwiek w świecie coś się święci
Tam, jak cierń w pięcie, On się wkręci –
Nieustający ostry dyżur.
Oddaje wieczność dla tej chwili,
Gdy nad kimś czule się pochyli,
Chociaż go zdrowo łupie w krzyżu.

Na do drzwi stuk
Kogo by mógł –
Wpuści za próg
Mój Bóg.

Ma żal do swych niebiańskich Braci,
Że słono każą sobie płacić
Za swą do łask i kar gotowość,
Ale podziwia także dość ich
Za wszechmoc, za brak wątpliwości
I za nieludzką pomysłowość.

Sam z rachunkami ma kłopoty;
Nikomu nie wyceni cnoty
I z grzechów też nie zbierze żniwa.
Trochę rozrzutny, trochę próżny –
Zawsze się czuje komuś dłużny,
Więc byle bydlę Go wykiwa.

A każdy dług
Zwala go z nóg –
Swój własny wróg
Mój Bóg.

Nie dziw, że czasem już nie zdzierży!
Pić zacznie, jakby żył w oberży
I w cielesnościach się zatraca…
Szukam Go wtedy po melinach
I sam podsuwam rano klina,
Bo On szaleje – ja mam kaca.

Więc kiwa głową przy śniadaniu
Cichy jak wstyd, jak myślnik w zdaniu
Co prawd najprostszych nie uniesie –
Że się za oknem czai ciemność,
Że musi umrzeć razem ze mną,
A mimo to tak żyć mu chce się!

Nie leje łez
Na mroku próg –
Potężny jest
Mój Bóg.

Jacek Kaczmarski
18.7.1999

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

Składając już ten program w całość zauważyłem, że niepokojąco często w piosenkach powtarza się słowo „wieczność”. Tak jakby podświadomość usiłowała się wtrącić w proces twórczy. Posłuchałem na wszelki wypadek głosu wewnętrznego i w ten sposób powstała piosenka „Śniadanie z Bogiem”.

Opracował: Szaman

Dziennikarka – Jaki jest Pana stosunek do religii katolickiej?

Jacek – Nie jestem katolikiem, nie jestem członkiem żadnego kościoła. Religia jest sprawą prywatną pomiędzy mną a Absolutem. Celowo nie używam tu słowa Bóg, ponieważ Bóg kojarzy się w Polsce ze starszym panem, który gdzieś tam unosi się w przestrzeniach, co jest oczywiście absurdalne. Istnieje Coś takiego jak Tajemnica, Absolut, Coś, co jest niezgłębialne. To jest dla mnie przede wszystkim silnym napędem twórczym, ale również rodzajem drogowskazu etycznego, co się wiąże z odpowiedzialnością człowieka za samego siebie.

Dziennikarka – Jednak czerpie Pan wiele z tradycji katolickiej.

Jacek – Obecność katolicyzmu jest nie do uniknięcia, jeśli pisze się po polsku. Wszystko, co odnosi się do przeszłości zarówno kulturowej, jak i politycznej, nie tylko polskiej, ale wszystkich krajów basenu śródziemnomorskiego, musi się otrzeć o chrześcijaństwo. Nie można od tego uciec. Od początku w mojej twórczości istnieje pojęcie Boga i przewijają się przez nią osoby z kanonu postaci związanych z religią, na przykład Barabasz. Cały program „Raj” oparty jest o Pismo Święte. W ostatnim programie „Dwie Skały” jest piosenka „Śniadanie z Bogiem”, gdzie mówię wprost, że każdy ma swojego Boga, który razem z nim umiera.

Dziennikarka – Czy odczuwasz wobec kogoś lub czegoś dług wdzięczności? Gdzie on leży?

Jacek – Między wspomnianymi już „dwiema skałami”: „A każdy dług / Zwala go z nóg – Swój własny wróg – Mój Bóg”. Całe życie mam świadomość tych długów. A w zasadzie jednego – wielkiego. Wobec moich Dziadków, przyjaciół i wielu ludzi, z którymi zetknąłem się na mojej drodze. Niektórzy żyją, wielu dawno już odeszło. Pomimo tego wciąż czerpię z ich niegdysiejszej obecności pełnymi garściami.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem Włodzimierza Wysockiego, a miałem wówczas siedemnaście lat – w jednej chwili poczułem, że to jest mój Los. Pisać pieśni o rzeczach ważnych, przekazywać je z należną im surowością. Ostro. Za żadną cenę nie być „estradowcem”. Zacząłem żłobić własną koleinę. W ogromnym stopniu to Jemu zawdzięczam dzisiejszego siebie.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie