Jad, co ma Ciebie bronić – zgładzi,
Bo ślepa furia rządzi nim.
Można Ci kadzić, radzić, zdradzić –
Musisz we wszystko iść jak w dym.
Krzywdzisz nie pragnąc zadać krzywdy,
Nie zauważasz – kto Twój wróg.
Dlatego więc nie zdołasz nigdy
Spod przeznaczonych Ci ujść nóg.
Zamiarem straszysz i przerażasz
A śmieszysz tym, co mógłbyś móc.
Pustoszysz najwspanialsze z marzeń,
Które w półśnie zaczynasz snuć.
Potrafisz wielki być – i mały,
Lecz kiedy jaki – nie wie nikt.
Zazwyczaj zdradzasz swe zapały
W bezruchu ukrywając wstyd.
Porzucasz rozpoczęte dzieło,
Gdy Cię zniechęci byle co.
Co dzień kolejny czujesz przełom,
Lecz nigdy nie przechodzisz go.
Jesteś zabawką niebezpieczną,
Dla innych Twój pracuje jad.
Lecz z nieobliczalnością wieczną
Zawsze możesz być dla nich – kat.
Nie szukaj braci swych poparcia,
Nie proś się o zatruty grot.
Taka już wasza zmienność czarcia,
Samotny los, przeklęty miot.
Pluń na logikę konsekwencji,
Nie patrz, gdzie jest całości ład.
Zginiesz przypadkiem i bez sensu,
Jak grad, co latem z nieba spadł.
Nie uderz Strzelca, bo Cię zdepcze,
Z daleka możesz Pannę czcić.
Uwierz, że Waga znać Cię nie chce,
Zachowaj dla niej jadu nić.
Lecz Ty – zapomnisz wszystkie rady
Miotając się to tu, to tam.
Z lęku, z wściekłości, z nieuwagi
Truciznę wszczepisz sobie – sam.
Jacek Kaczmarski
1985
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak