Wśród podnieconych, w środku, ale w cieniu
Jak sęp zgarbiony – i łysy i siwy
Siedzi mąż stanu w czujnym zamyśleniu
Akurat syty – zatem dobrotliwy.
Wśród roześmianych śmieje się niegłośno,
Wśród rozklaskanych klaszcze mimochodem;
To zapamięta anegdotę sprośną,
To zdanie, które może być dowodem.
Ze sceny ludzie jasno oświetleni,
Z zawodu nadzy – myśli ślą bezbronne
W gąszcz incognito zgromadzonych cieni,
Które – że nieme – więc hałasu głodne.
Wśród zapatrzonych – on jeden wpatrzony
W twarz mówiącego. Reflektor jak lampa
Z ust wydobywa zeznania obrony –
I cóż, że wierszem mówione przez franta?
Słowo za słowem w łyse uszy włazi,
Nieruchomieją bezdenne źrenice;
Gdyby przezorny cień nie skrywał twarzy,
Każdy by odgadł sępa tajemnicę.
Nic nie rozumie ścierwnik siwogłowy,
Więc sztukę węszy jak ludzką padlinę;
W zdaniu co czwarte rozpoznaje słowo,
W słowie – łup albo nieprzydatną ślinę.
Kocha robactwo, szakale i hieny,
Na czas swój czeka – cichy i cierpliwy.
W środku, lecz w cieniu. W czujnym zamyśleniu.
Akurat syty.
Jeszcze dobrotliwy.
Jacek Kaczmarski
1981