Scena to dziwna:
Lampka oliwna
Ciemnym płomieniem ćmi,
Witają Pana
Cienie na ścianach,
Z cieni i światła – my.
Kropla nadziei
Rzęsy nam klei
Źrenic roziskrza blask.
W mrocznej stajence
Złożone ręce
Nieśmiało proszą łask.
A w kąciku – zawiniątko,
Tobołek na duszę.
Już Zbawiciel, choć dzieciątko,
Buzia i paluszek.
Skoro za nas ma umierać
Na Krzyżu rozpięte –
Skromnie podziękujmy teraz
Życiu, co jest święte.
Matka szczęśliwa
Stópki obmywa
Na najtrudniejszą z dróg,
Zanim w rozpaczy
Przyjdzie zobaczyć
Krew z przebijanych nóg.
Ciałko spłakane
Wyciera sianem
W słodkim zapachu łąk,
Zanim na Wzgórzu
W skwarze i kurzu
Przytkną gwoździe do rąk.
Błyszczą oczka pełne życia
I gębusia grucha,
Choć dzieciątko – już Zbawiciel
– Siła i otucha.
Skoro ma umierać za nas
I Go męka czeka
– W niemowlęciu czcijmy Pana:
Boga – i człowieka.
Jacek Kaczmarski
24.8.1993