Ogromna sala, ściany z luster
Posadzka w ornamenty lśniące
Lecz lustra są oślepłe, puste,
Podłogi śliskie i gorące.
Z boku dworzanie szaro sprytni,
W środku – wyniośle złoci stają,
Przy drzwiach – przychylnie aksamitni
Na uchylenie ich czekają.
Za drzwiami, gdy się już rozstąpią,
Dwór znajdzie władcę, a zarazem
Ujrzy jak w cieniu tronu kąpie
Się smutny i samotny błazen.
On wie, że razi jego czerwień
Wśród subtelniejszych barw stokrotnie,
Lecz z pleców szaty swej nie zerwie –
Dlatego będzie żył samotnie.
On wie, że razi jego czerwień,
Że dla nich kolor to okrutny.
Ludzie nie zbliżą się do niego –
Dlatego właśnie taki smutny.
A zęby, które próchno zżera,
Co niegdyś celnie tak kąsały,
O ileż bardziej chętnie teraz
Dukata twardość by sprawdzały
Lecz jeszcze tkwi wzdłuż jego ciała
Kolczasta kręgosłupa gałąź,
Co nieraz już go powstrzymywała,
Gdy chciał się przed kimś ugiąć w pałąk.
Więc wie, że razi jego czerwień
Wśród subtelniejszych barw stokrotnie,
Lecz z pleców szaty swej nie zerwie –
Dlatego będzie żył samotnie.
On wie, że razi jego czerwień,
Że dla nich kolor to okrutny.
Ludzie nie zbliżają się do niego –
Dlatego właśnie taki smutny.
I wtedy, gdy już błaznem nie jest,
Gdy wejdzie szary między ludzi –
Czerwień postaci z dala grzeje,
Odosobnienie jego budzi.
Sen o uczuciu się nie ziści,
Samotny będzie do starości,
Czy z przyczyn ludzkiej nienawiści,
Czy też szacunku, czy zazdrości.
Zniósłby on tych co go przeklęli
Za jedną przyjaźń czy kochanie…
Lecz nawet dla swych wielbicieli
Na zawsze błaznem pozostanie.
Bo onieśmiela jego czerwień
Wśród barw co bledsze są stokrotnie,
Lecz z pleców szaty swej nie zerwie –
Dlatego będzie żył samotnie.
Bo onieśmiela czerwień jego,
Los jego wzniosły i okrutny.
Ludzie nie zbliżą się do niego –
Dlatego właśnie taki smutny…
Jacek Kaczmarski
1974
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak