Galinie Bovy

Znajoma Rosjanka nad kieliszkiem twierdzi,
Że poeta – poetą staje się po śmierci.
– Śmierć samobójcza pasuje poecie –
Mówi pokazując Jesienina zdjęcie
Po zdjęciu z pętli. Ale twarz poety
Jak każda twarz martwa wygląda, niestety.

Śmierć jakakolwiek – to zrządzenie boskie,
Lecz w Związku Radzieckim pismem wielbić Rosję
To w latach dwudziestych igranie ze zgonem,
Gdy płomienie nadziei stawały się płonne,
Najcichsze słowo mogło zrodzić zemstę
A sam fakt życia stawał się przestępstwem.

Więc przypuszczenie myśl nieufną biesi:
Może Jesienin sam się nie powiesił…
Nim sakwojaż w paski pociął miast powroza
Ręką – potem białą – jak rosyjska brzoza
Nim sprawdził, czy wytrzyma ciężar tak ogromny
Decyzji – mówią, że już był nieprzytomny.

Skąd rany na twarzy, jakby pisał czołem
Schylonym po śmierci nad odległym stołem?
Skąd ślady na ciele po pobiciu sine,
Jakby miał się bronić przed swym własnym czynem?
Ktoś musiał mu pomóc w przejściu w nieśmiertelność
W zamian za nieobecność w tym, czym jest codzienność…

Lecz znajoma Rosjanka macha na to ręką:
Zbrodnia dla niej – zwykłością, samobójstwo – męką.
Dać się zabić to klęska, słabość i pokora,
W samobójstwie poety – czyn i metafora!
Więc szepce: „Gołubczik, tyś moim Sergiuszkiem…” –
I wisi Jesienin. Wisi nad jej łóżkiem.

Jacek Kaczmarski
6.9.1989

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

– J.K. I wreszcie niedawno, bo w październiku 1994 roku, byłem po dwudziestu latach ponownie w Rosji, tym razem rzeczywiście w Rosji, w Moskwie i Petersburgu. Śpiewałem wyłącznie dla Rosjan albo wyłącznie dla Polaków. W Moskwie. na koncercie dla Rosjan, śpiewałem nie tylko piosenki Wysockiego. ale wszystkie utwory związane ze skomplikowanymi relacjami polsko-sowieckimi czy polsko-rosyjskimi. Odbiór był wspaniały, przy czym na koncercie przeważała inteligencja moskiewska.
W Petersburgu z kolei, gdzie grałem głównie dla młodzieży. już wyczuwałem pewien dystans. Co ciekawe, tutaj Wysocki został dość szybko wyparty przez następnego idola. Talkowa, który był niezwykle charyzmatyczny, a do tego bardzo piękny, śpiewał porywająco. Przy tym wszystkim zginął tragicznie, zastrzelony na scenie, co dla Rosjan jest bardzo przemawiającym do wyobraźni symbolem losu artysty. Jedna z poznanych na emigracji Rosjanek, która uważała właśnie, że noszę w sobie ducha Wysockiego, twierdziła, że poeta musi pić, musi cierpieć, musi zginąć tragicznie, bo takie jest przeznaczenie poety.
Zresztą napisałem o tym wiersz „Śmierć Jesienina”. O takim chorym uwielbieniu tragizmu. Jeśli chodzi o mnie – jestem absolutnym przeciwnikiem kultowego podejścia do wszystkiego, co zrobił idol. I np. – przepraszam za autotematyzm – pragnę, aby po śmierci spalono mnie, a prochy rozsypano po świecie. Żeby nie było co czcić, gdyby to kiedyś komuś przyszło do głowy. Nie wymyślam tego z megalomanii. tylko wiem, że są tacy młodzi ludzie, którzy zbierają papierki po cukierkach czy puste pudełka po moich papierosach.
Tymczasem mnie to śmieszy i drażni. bo oznacza, że oni nie znają bardziej twórczego sposobu na okazanie mi swojego uznania. Tego rodzaju objawy zrozumienia można zakwestionować, ponieważ im nie wystarcza kontakt intelektualny czy emocjonalny, tylko szukają jakiegoś dopełnieni a w fetyszyzmie w Paryżu. To była wspaniała staruszka, o niesłychanie żywym stosunku do ludzi, która nas – moją żonę i mnie – przygarnęła jak dzieci. Przepięknie opowiadała o Wacie i stwarzała takie poczucie ciepła, jakie mogą okazywać chyba tylko ludzie, którzy bardzo dużo przeszli. No, ale nie ma ideałów. Później okazało się, że ona bardzo pieczołowicie kreowała jednak postać swojego męża, z czym zetknął się mój wykładowca na polonistyce, a później przyjaciel, Krzysztof Rutkowski, który, po przyjeździe do Paryża, dostał od Oli pełnomocnictwa na naukowe opracowanie spuścizny po Wacie. I miał z nią szalone kłopoty, bo ona cały czas cenzurowała jego prace. Ale to nie zmienia faktu, że była to wspaniałą kobietą, niesłychanie dzielną. Moja przyjaźń z jej synem przetrwała do dzisiaj.

Opracował: lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie