Noc bez gwiazd nad Camelotem.
Żywi modlą się lub drwią.
Wampir ziemi zlany potem
Śpi, opity ludzką krwią.
Przeszły – wojna, głód i dżuma.
Sama nędza w nędzy łka.
Ruchu ust niewarta – duma,
„Dogmat!” – woła się na psa.
Ale przyszłość w ślepych gwiazdach;
Spokój – trumna tylko da.
Więc możliwość jeszcze – każda
Prawo do istnienia ma.
Siedzą przy Okrągłym Stole
Ramię w ramię i bok w bok.
Na ich tarczach lśnią symbole:
Orzeł, Krzyż, Czerwony Smok.
Ukarani czy bezkarni –
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia.
Milczy z dala – winowajca
Merlin: mag człowieczych wad;
Z Lancelotem Mordred zdrajca
Grać zmuszeni za pan brat.
A namiestnik maga – Artur
Wie, że z niego tu się drwi,
Ale woli żądło żartów
Od widoku własnej krwi.
Jak ruinę się ocala –
Wierzy każdy z nich, że wie,
Może oprócz Parsifala,
Który znaleźć Graala chce.
Ciąży na nich ciemny zaciek:
Wierność cieniom zgubnych złud,
A tu – ze sztandarów – gacie
Szyje umęczony lud.
Więc uzgodnią, że najwyższym
Dobrem, co prowadzi w dal,
Będzie zgoda. Symbolicznie
Przyjmą nazwę – Święty Graal.
Ruszą szukać głębin, mielizn,
Szczytów, ziaren, grot i plew,
Żeby dać ludowi Kielich,
W którym schła męczeńska krew.
Śmiać się będą z nich współcześni,
A potomni może – kląć.
Lecz przetrwają w mrocznej pieśni,
Warto po to w wieczność brnąć.
Może nawet i pociecze
Płyn, na który ceny brak;
Może wieczne średniowiecze
Wreszcie kiedyś trafi szlag.
Przyszłość w niewidomych gwiazdach,
Spokój – niech się w każdym tli,
Kto nie raz na sobie zaznał
Co kosztują cudze sny.
Jacek Kaczmarski
1.2.1989