Dziennikarka – W Twojej pieśni „Rozmowa” pada pytanie, które teraz chcę zadać Tobie: „Czy Pan – śpiewak świat widzi ponuro”?
Jacek – Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie posługujący się rozumem widzą życie jako farsę, ci zaś, którzy odczuwają je sercem – jako tragedię. To spostrzeżenie towarzyszyło mi na długo przed tym, zanim zacząłem śpiewać, a dwadzieścia pięć lat na scenie tylko potwierdziło jego trafność. Ponadto na skutek mojego wychowania przez rodziców-artystów, z których jedno odznacza się racjonalizmem, drugie natomiast jest niezwykle emocjonalne, wciąż znajduję się jakby pomiędzy „dwiema skałami”. W zależności od tego, na jakim etapie życia jestem, z kim obcuję – mam do czynienia z różnym „sobą”. Nie zaszkodzi pamiętać, że pomimo wszystkich cudowności tego świata, pointa jest raczej ponura. Nie trzeba tego jednak postrzegać wyłącznie w kategoriach klęski. Ta nieodwracalność może nam dodać sił.
Dziennikarka – Ruch wskazówek zegara nie odbiera Ci pewności siebie?
Jacek – W przypadku człowieka, który pisze i ma kontakt z odbiorcami swojej twórczości, odpowiedź brzmi: nie. Dlaczego? Ponieważ z wiekiem coraz lepiej rozumiemy, czym jest odpowiedzialność, coraz silniej odczuwamy ciężar gatunkowy każdego napisanego czy też wypowiedzianego słowa – żeby nie skrzywdzić, nie skłamać, nie uprościć. To wahanie staje się momentami nieznośne – zwłaszcza w obliczu ciągle zmieniającego się świata. Lecz z drugiej strony, to ono właśnie stoi na straży poczucia, że jest się wciąż ogniwem tej epoki, ile nie miałaby ona odmian i twarzy.
Parę akapitów dalej w tej samej rozmowie:
Dziennikarka – Jak ważny jest dla Ciebie człowiek. Ten prawdziwy – diabli, czyśćcowy i boski?
Jacek – Najważniejszy. W pewnej chwili zrozumiałem to, o czym pisarze wiedzieli od dawna: wszystko, co pisze się z myślą o zbiorowości, zawsze należy przepuszczać przez filtr pojedynczego człowieka, rozumieć losy społeczeństw poprzez życie jednostki. To, co najciekawsze, w cudowny sposób niedocieczone – posiada zawsze rys indywidualny. Można poświęcić na poznanie drugiego człowieka całe życie – i do jego prawdy nie dotrzeć nigdy. Jednak czy może być coś bardziej fascynującego niż takie poszukiwanie?
Dziennikarka – Aby szukać, nie wolno zapominać o pokorze. Jak sądzisz, wobec czego obowiązuje nas pokora? Ile wspólnego winna ona mieć z posłuszeństwem?
Jacek – W moim życiu nigdy nie dopuszczałem do tego, by pokora i posłuszeństwo stopiły się w jedno. Sama pokora jest dla mnie podstawowym warunkiem świadomej twórczości. Moment, w której bym ją utracił i uznał, że oto właśnie chwyciłem Pana Boga za nogi, tak naprawdę byłby chwilą, w której ten „Pan Bóg” zacząłby mi uciekać. Pomylenie pokory z posłuszeństwem budzi rutynę, gasi ciekawość.
Opracował: Lodbrok