Niepotrzebna jest do tego żadna filozofia,
Żeby wiedzieć, że stworzenia akt – wymaga ofiar.
Cóż dopiero, gdy się tworzy nowe świata zręby,
Kiedy składa się ofiary i popełnia błędy.
By się jednak sprawiedliwość spełniła dziejowa,
Czas ofiary błędów – z czasem – zrehabilitować.
Tym, co wieku pół już w grobach – odpoczynek wieczny;
Długa lista ofiar czeka na Sąd Ostateczny.

Komunista, by się dostać na wspomnianą listę –
Musiał być zabity przez innego komunistę.

Grona mędrców komunizmu po nocach się pocą,
Kto zasłużył na wskrzeszenie, a jeśli – to po co?
Kto się jeszcze przydać może, bo już chodzą słuchy,
Że marksiści potajemnie – wywołują duchy.
Jeden odpadł, bo przed światem prawdy się nie schowa:
Nie zamordowanoby go – to sam by mordował.
Inny też się nie nadaje, choć objęty czystką,
Gdyby żył – to jeszcze gorzej działoby się wszystko.

Niechby się inaczej zgięła historii sprężyna,
A rehabilitowalibyśmy dziś – Stalina.

Jednak dobrze jest pokazać raz całemu światu,
Że omyłki mogą się przydarzyć nawet katu.
I że kocha swe ubite potomstwo Ojczyzna
I potrafi – choć po latach – do błędów się przyznać.
Więc z powagą mówią, wznosząc stos zbutwiałych liści:
Jacy by z nich byli dzisiaj dobrzy komuniści!
Materializm historyczny na nowość się wybił
Udowadnia naukowo – co by było, gdyby…

Powie ktoś, że w tej balladzie intencja nieczysta…
Jam po prostu jest rusofil-antykomunista.

Jacek Kaczmarski
3.8.1987

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

G.P. – Ile w takim razie prawdy zawierają słowa jednej z twoich piosenek: „jam po prostu jest rusofil, antykomunista”?

J.K. – Rusofil to może przesada; uproszczenie, które mogłoby oznaczać, że wielbię wszystko, co rosyjskie. Tymczasem chodzi o to, że nie mam żadnego odruchu niechęci, nienawiści czy odrazy do czegokolwiek, co jest rosyjskie. I to jest już chyba czymś rzadko w Polsce spotykanym. Jeśli zaś chodzi o komunizm, to, oczywiście, stanowi on jedno z tych zjawisk, które obok faszyzmu – zadecydowało o takim, a nie innym kształcie naszego wieku i moje pokolenie już się z antykomunizmu nie wydobędzie. Następne może to pomijać bądź lekceważyć, ale dla mnie to rzecz konstytuująca pewne postawy wobec świata.

Kilka stron dalej:

G.P. – A te najważniejsze teksty, najważniejsze twoje piosenki z tego czasu, wsparte doświadczeniami emigracyjnymi? Można do nich zaliczyć „Katyń”, „Jałtę” i „Rozbite oddziały”?

J.K. – Nie uważam ich za najważniejsze. Co do „Katynia” i „Jałty” – pewien wpływ na powstanie tych utworów miały częste kontakty z ludźmi, których II wojna światowa była historią ich własnego życia, była granicą między życiem w Polsce i poza nią. „Jałtę” napisałem po lekturze książki naszego dyrektora Marka Latyńskiego „Nie paść na kolana”, którą uważam za znakomity przykład eseistyki polityczno-historycznej. Przy czym i „Katyń”, i „Jałtę” mogłem równie dobrze napisać nie wyjeżdżając z Polski.
Za najważniejsze utwory emigracyjne uważam „Rublowa”, „Karę Barabasza” i „Zmartwychwstanie Mandelsztama”. Ten ostatni utwór powstał w dosyć nietypowy sposób. Napisałem go na początku rządów Gorbaczowa i jego pierestrojki. Miałem taki błysk energii, że w ciągu jednego dnia napisałem pięć piosenek o pierestrojce. Trzy z nich były typowo publicystyczne – „List z Moskwy”, „Czastuszki o pierestrojce” i „Rehabilitacja komunistów”. Dwie pozostałe uważam za duże swoje osiągnięcie – to właśnie „Zmartwychwstanie Mandelsztama” i „Widzenie”, bo są to utwory artystycznie zamknięte i uniwersalne.

Opracował: lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie