(wg C. Chaplina)

Melduję panie poruczniku,
Że już nie mam sił
Tamten włóczęga w meloniku
Znów sobie ze mnie kpił.
On bez przerwy na mnie wpada w knajpie, w sklepie, na chodniku
Uciekając znowu broi.
Biega jakby tańczył,
Tańczy jakby kpił,
Panie poruczniku, ja już nie mam sił.

Jak lord z laseczką po śmietnikach
Przechadza się co dzień,
Dziwkom uchyla melonika,
Bankierom rzuca centa.
Zanim zdążę dobyć pałki, za najbliższą bramą znika.
Wczoraj zastygł jak manekin przed wystawą sukiennika.
Obok niego gardło darłem,
I o niego się oparłem,
Skoczył w bok a róg
I usunął w cień,
Jasne, że upadłem i tak jest co dzień.

On nie pracuje, on przemyka
Przez każdą ze swych prac.
Obrzucił ciastem cukiernika
Zza tarcz ze srebrnych tac.
Goście w cieście się miesili, on sczesywał pył z wąsika
Ja przybiegłem, w drzwiach ruchomych przyłapałem piekielnika.
On mi w oczy spojrzał smutno,
Jak pies, gdy mu ogon utną.
Drzwiami w pysk mi dał,
Po czym, panie poruczniku, zniknął, tak jak stał!

Wciąż się wywija, wciąż umyka,
A cierpię na tym ja,
Bo przy tym kopnie lub da prztyka,
Kiedy się tylko da,
Nawet kiedy się zakocha, chyba patrzy tyłem głowy,
Bo potrafi dać kopniaka i nie przestać się całować.
Cały świat ma przeciw sobie,
Sobie z tego nic nie robi,
No, w końcu cóż by!
Jakby na skinienie
Jego świat ten był!
Zatem proszę uniżenie
O zwolnienie mnie ze służby
Ja już nie mam sił

Jacek Kaczmarski
1979

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak