Pełzać po dnie, ożywiać błoto,
Mącić przejrzystość cichych wód.
Jesteś stworzony tylko po to –
Na obłąkany mułu głód.

Nie będziesz miał spokoju dotąd
Aż nie ustanie wszelki ruch.
Potrafisz żyć tylko martwotą –
Stąd bezruch Twój – i nagły trucht.

Zgubi Cię panika, wiesz o tym,
Lecz nie wiesz jak pokonać ją.
I na nic nie masz tak ochoty,
Jak na głębiny czarny ziąb.

Ale nie dane Ci otchłanie
Ani przestrzenie dane Ci.
Do końca będziesz pełzał w szlamie,
W grozie każdego z przyszłych dni.

Przed wszystkim cofaj się przezornie,
Nic nie jest tym, czym miało być.
Groźne – co zdaje się bezbronne,
Siła się umie w słabym skryć.

Przyjaciół nie masz, mieć nie będziesz,
Z wrogów najgorszych – to Ty sam.
Niebezpieczeństwa szukasz wszędzie,
Tylko nie tam, gdzie jest – nie tam.

Stamtąd też koniec Twój nadejdzie,
Niesławny jak dni Twoich bieg.
I nikt Ci nie pomoże w biedzie,
Z którą na Ciebie czeka Brzeg.

Nie masz odwrotu: iść do przodu
Nie umiesz ani nie chcesz już.
Nie przyjmiesz niczyjego sądu,
Nie wierzysz w nieśmiertelność dusz.

Pancerz Cię chroni i zabija,
Czując go myślisz – czuję świat.
A świat tymczasem Cię omija;
Ubogi jest Twój sens i ład.

Strzeż się Wodnika, Panny strzeż się,
Ryby nie zrobią krzywdy Ci.
Głos wodą się daleko niesie,
Milczący – zyska kilka dni.

Porzuć skorupę, wyjdźże z siebie,
Poczuj przez moment drżenie wód.
Nieznaną barwę mają głębie,
A Ty znasz tylko mętny brud.

Kiedy już znajdziesz się we wrzątku
Na mgnienie myśli mając czas –
To powiesz sobie: „Od początku
Tak chciałbym pożyć jeszcze raz!”.

Jacek Kaczmarski
1985

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak