– Psychopata, psychopata! –
Martwią się – mama i tata,
Bo nauki nazbyt serio brał.
Pławi się w bogactwie świata,
Brak mu rozsądnego brata,
Co by z dyscypliną nad nim stał!

To nad książką się popłakał,
To przy filmie wątek splatał
I splatając wątek cicho łkał:
Cóż to byłaby za strata
Gdyby mu się motor zatarł
Gdyby stał się tylko jednym z ciał…

Tak się martwią o wariata,
Co, zbyt pewny siebie, mata
Śmierci dać na szachownicy chciał.
Tak się układają fata:
Tryumfem może być utrata
Tego siebie, co by się w nim bał.

Narodowa na nim szata,
Bo z przodkami się pobratał,
Choć z wrogami wodę na miecz lał;
Minął go historii zatarg,
Obce – groby mu i krata
I dlatego do cierpienia – łkał.

Snów wariata kolegiata
Strof niekonsekwencję łata:
Bał się konsekwentnym być, czy chciał?
Zatchnął się wszak haustem świata
Kiedy nad nim, nie w nim – latał
Wierząc w ład, wyznając jednak – szał.

Psychopata, psychopata!
Nie potrzeba losów bata
Żeby swoją śmieszność pojął kiep:
Każdy szczery filomata
Widząc podłość tego świata
Strzeliłby po prostu sobie w łeb!

Jacek Kaczmarski
16.3.1989

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak