Naród się ujrzał nad przepaścią
Kto w przepaść wpadnie ten przepada
Próżny wzrok tych co w niebo patrzą
Groźny krok który krawędź bada

Ci co szli przodem dawno na dnie
Ale choć ich nie dojrzy oko
Mówią że kto uważnie spadnie
Spaść może nawet niegłęboko

Zatem już składa się ofiary
Nim lud wybierze kogo wini
A poświęceni chcąc ujść kary
Krzyczą w głos licząc na lawiny

Ich bracia kaci mówią jeszcze
Lecz z własnym rozmawiają echem
Bo nikt nie słucha mętnych wieszczeń
A echo odpowiada śmiechem

Inni szukają skalnych szczebli
By się na szczytach cud dokonał
Nie bacząc że ci co ich zwiedli
Zechcą się wspiąć po ich ramionach

Na szczytach dzicy ludzie wokół
Patrzą spokojni i ciekawi
By gdy ktoś wpełznie za wysoko
Przydeptać dłoń na której zawisł

Jacek Kaczmarski
1981

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak