W przedszkolu naszym nie jest źle,
Zabawek mamy tutaj w bród;
Po całych dniach bawimy się
W coraz to inny trud.

Pani nam przypatruje się –
Pilnuje gdzie zabawy kres;
W przedszkolu naszym nie jest źle,
Kiedy się grzecznym jest.

Bo jeśli nie – zaraz po pupach, po pupach, po pupach biją nas
I krzyczą – patrz szcze- patrz szczeniaku gdzieś ty wlazł,
Albo po łapach, po łapach, po łapach trzepią i
W kącie się łyka łzy.

Za oknem tyle świata lśni,
Do szyby więc przyciskam nos…
Wszystkim zachwycałbym się gdy –
Gdyby nie Pani głos.

Bo mamy w pociąg bawić się –
Pani nas ciągnie tam i tu,
I chyba sama nie wie gdzie,
Powtarza tylko: czu-czu-czu…

My za nią przewracając się
I na zakrętach lecąc w bok,
Patrzymy jak się pociąg rwie,
Krzyczymy czu-czu, gubiąc krok.

A Pani ciągle biega i
Za Nią już tylko jeden, dwu,
Bo reszta pod ścianami tkwi
I leżąc krzyczy: czu-czu-czu!

Pani się zatrzymuje zła,
Pierwszego z brzegu łapie i –
Tym pierwszym zwykle bywam ja,
Bo jestem krnąbrny oraz zły.

Więc zaraz da mi, da po pupie, po pupie, po pupie zbije mnie,
Krzycząc – czemu szcze- czemu szczeniaku nie bawisz się,
A ja z pociągu, z pociągu wypadłem tylko i –
W kącie połykam łzy.

Lecz nic nie mówię – cóż to da?
Coś tylko we mnie w środku drży;
W kąciku siedzę cicho sza,
Myślę że smutno mi.

Lecz z czasem minie też i to;
W przedszkolu naszym tak już jest,
Że zapomina się tu zło,
Tu troskom szybki kres!

Więc znów bawimy wszyscy się
Pod czujnym okiem Pani, i –
W przedszkolu naszym nie jest źle!
(Szczególnie, gdy się śpi!).

Jacek Kaczmarski
1974

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

G.P. – Mówiąc o postaciach mających największy wpływ na początkowy okres twojej twórczości piosenkarskiej, najczęściej wymieniasz nazwisko Okudżawy, Brela, Brassensa, Dylana.

J.K. – Przede wszystkim był Wysocki, a dopiero potem pozostali wymienieni przez ciebie. To się brało z tego, że w ich piosenkach najważniejsze były słowa. Uczyłem się języków poprzez te piosenki i przede wszystkim nabierałem umiejętności nazywania i opisywania rzeczywistości.
Na początku było słowo. Poprzez nazwanie świata stwarza się ten świat. I to od początku było dla mnie najważniejsze. Również ten rodzaj wyrazistości, którym posługiwał się Wysocki. Oglądając go po raz pierwszy „na żywo”, uświadomiłem sobie, jakie wrażenie wywołuje twarz, pełna najwyższego wysiłku i ekspresji, kiedy artysta wydobywa z siebie ten niezwykły głos. Pomyślałem sobie: to jest dla mnie rola, ja chcę tak samo przeżywać to, co robię. I o ile moje pierwsze piosenki, takie jak „Przedszkole”, „Przybycie tytanów” czy „Istotki”, były inspirowane twórczością Wojciecha Młynarskiego, czyli taką lekko satyryczną przypowieścią, tak od tego czasu wszystko się zaczęło skupiać wokół egzystencjalnego pojmowania problemów.

Dziennikarz – „W przedszkolu naszym nie jest źle, Szczególnie, gdy się śpi.” Dlaczego pan „nie chciał spać”? Dlaczego był pan „krnąbrny oraz zły”?

Jacek – Taki miałem temperament, może tak zostałem wychowany.

Dziennikarka – Co śpiewałeś w 77 roku?

Jacek – W 77 roku, kiedy pierwszy raz się pojawiłem na festiwalu, zaśpiewałem „Przedszkole”, to była taka piosenka bardzo inspirowana Młynarskim, w stylu bardzo kabaretowym lat 60-tych, i śpiewałem „Obławę” wg Wysockiego. W międzyczasie, w 74 roku, Wysocki był w Polsce, i ja się znalazłem przypadkiem na jego domowym koncercie u jego przyjaciół, i tam oczywiście, jak bardzo wielu ludzi, natchnął mnie i napędził swoim temperamentem i siłą wyrazu, tym bardziej, że znałem te piosenki jeszcze z taśm, które rodzice przywozili dużo wcześniej. I tak to się stało, że po prostu w momencie, kiedy zacząłem śpiewać publicznie, byłem już w jakiś sposób określony, ukształtowany.

Kilka akapitów dalej:
Dziennikarka – Jaką odczuwałeś różnicę zarówno w swoich wystąpieniach, jak i w możliwościach twórczych przez Sierpniem i po Sierpniu? Teraz jeszcze nie mówimy o tym co stało się po Grudniu.

Jacek – Do sierpnia 80-tego roku funkcjonowałem, powiedziałbym, dosyć intuicyjnie. To znaczy nie miałem tak bardzo wstrząsających i dramatycznych przeżyć związanych z życiem w takim, a nie innym systemie politycznym, żebym mógł pisać to wszystko, co pisałem, na podstawie własnych doświadczeń. Ogromna większość wszystkich informacji, wszystkich nastrojów, które są zawarte w moich piosenkach, była wzięta z intuicji, z lektur, z rozmów z ludźmi, z tego co ktoś już przeżył, co ktoś opowiedział. W związku z tym do 80-tego roku, było mi pisać szalenie łatwo i, chcąc nie chcąc, intuicyjnie przyjąłem najprostszą w Polsce postawę artysty, mianowicie postawę Kasandry. Strasznie łatwo jest być złym prorokiem na Wschodzie, ale jednocześnie, miałem poczucie wielkiej swobody, ponieważ, przyjmując tę postawę, mogłem traktować całą kulturę europejską od zarania jej istnienia jako materiał. Pisałem pieśni według Nowego Testamentu, Starego Testamentu, mitów greckich, malarstwa europejskiego nowożytnego, wszystko było dla mnie materiałem do wykorzystania . Starałem się walczyć o to, żeby podkreślić, że największą wartością, największym sensem istnienia jest jednostka, indywidualność, jej świadomość, niezależność myślenia i największą zbrodnią jest właśnie unicestwianie jednostki, ale problem ten umieszczałem w kontekście historyczno-kulturowym. Polityczne piosenki, które wtedy pisałem, miały charakter kabaretowy. To były metafory trochę w stylu Wysockiego; pomysły takie jak: autobus, który jest Polską; czy poczekalnia dworcowa, która jest Polską; czy przedszkole które jest Polską. Pomysły dosyć mechaniczne.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

Nuty

Nagranie