Mów mi to co dzień: oni górą,
Jakbyś w twarz raz po raz mi pluł.
Chrzest dadzą bezimiennym murom
Seriami kul tłum tnąc na pół.
Postawią miasta sierocińców,
Nabierze mocy życia smak.
Nim wyjrzy ludzka twarz zza sińców:
Mów mi, ach mów, że będzie tak!

Przy podpalonych bibliotekach
Lud sine ręce będzie grzał
I odnotuje to bezpieka,
Kto przy tym płakał, kto się śmiał.
Dawnych znajomych nazwiskami
Mignie rubryka – zawód: kat,
A nas obwoła ktoś zdrajcami,
Mów mi, ach mów, że będzie tak!

Nasi najbliżsi w łapach hycli.
Cośmy robili – śledztwo trwa.
W przedszkolach gwiazdka dla milicji,
Wojsko na placach i we snach.
Starcy mrą niepotrzebni światu,
Co dotąd przecież krążył wspak.
Zamiast „Jak się masz!” – „Dać go katu!”.
Mów mi, ach mów, że będzie tak!

Bo kiedyś może się przydarzyć,
Że z którymś z nich powtórzę błąd
Szukając uczuć w jego twarzy,
Zamiast go zabić z zimną krwią.
Zamiast zacisnąć drut na szyi
I krtań w ostatni skręcić krwiak.
Chcę słyszeć jak przed śmiercią wyje –
Mów mi, ach mów, że będzie tak!

Jacek Kaczmarski
27.1.1982

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

J.K. – Kiedy po 13 grudnia 1981 r pisałem „Prośbę”, piosenkę kończącą się duszeniem komunisty, to słuchacze po koncercie pytali mnie, jak mogę w ciągu tego samego wieczoru śpiewać „Prośbę” i „Modlitwę” ze słowami: „chroń mnie Panie od nienawiści”. No mogę, bo to samo dzieje się we mnie. Raz chcę strasznie kochać ludzi, nikogo nie potępiać, bo jestem humanistą, czy wyznaje moralne wartości chrześcijańskie, a raz mam taką ochotę ich wszystkich pozabijać, że muszę dać temu wyraz. Wasze życie jest inne, wy jesteście tacy pewni co macie robić, macie takie żelazne zasady?

A – Jednak jest to piosenka zwracająca uwagę. Taka nienawiść nie zionie z żadnego twojego utworu.

J.K. – Absolutnie autentyczna. Ja bym się jej nie dziwił. Wcale nie uważam tego za jakiś wyskok wyobraźni. Myślę, że często nachodzi człowieka taka bezsilna złość. Bo to w końcu jest piosenka o bezsilnej złości. I to jest właśnie wyrażenie takiego stanu uczuć, który nie oznacza, że gdybym, dostał w swoje ręce komunistę, to bym go udusił. Wydaje mi się, że nie ma takiego przepisu w naszym przeznaczeniu, że człowiek musi żyć i myśleć od początku do końca konsekwentnie, a ci którzy uważają, że maja taki przepis, są kandydatami na totalitarystów. To znaczy musi żyć na tyle konsekwentnie, na ile panuje nad sobą i na ile tego pragnie.

G.P. – Tymczasem jednak inspiracje artystyczne czerpałeś głownie z tego, co stało się w Polsce. Dla mnie do dzisiaj wstrząsająco brzmią słowa „Prośby”: „Mów mi to co dzień: oni górą”.

J.K. – To była jedyna znana mi metoda odreagowania tego rodzaju przeżyć. „Prośbę” napisałem całkowicie świadomie, jako kontrę do „Modlitwy o wschodzie słońca” Tenenbauma. Wprawdzie, nawet gdybym miał taką możliwość, to i tak pewnie nie udusiłbym drutem kolczastym żadnego komunisty – jak to jest w poincie „Prośby”; nie wyrzekam się jednak tego utworu, bo jest dokładnym opisem mojego stanu ducha z owego czasu. A uważam, że sztuka powinna odzwierciedlać człowieka, w całej jego różnorodności, sprzeczności intelektualnej i emocjonalnej, również w takich stanach krańcowych Rzeczywiście, ten utwór jest mi bliski.
Po trzech miesiącach pobytu w Paryżu pojechałem do Lyonu, do Staszka Ledóchowskiego, żeby troszkę odreagować wir paryski. Staszkowi urodziło się akurat dziecko, więc pomagałem Krysi, jego żonie opiekować się maluszkiem i pisałem… To tam powstały typowe utwory tego okresu, jak np. „Artyści”, „Marsz intelektualistów”, „Kołysanka”.

G.P. – Także „Koncert fortepianowy”, w którym to zwracasz się bezpośrednio do generała Jaruzelskiego: „Do fortepianu – po coś siadał, chamie? Nie wydobędziesz zeń dźwięku rozkazem”.

J.K. – To jest parafraza wiersza Norwida „Do generała”. Myślę, że w sposób trochę podświadomy lokowałem się w tradycji romantycznej; trudno przecież być poetą na wygnaniu, w Paryżu – i nie być romantykiem.

Dwa lata później w pierwszym utworze napisanym na emigracji umieściłem puentę:

…zacisnąć drut na szyi
i krtań w ostatni skręcić krwiak!
Chcę słyszeć, jak przed śmiercią wyje…

odnosząc te słowa rzecz jasna do autorów stanu wojennego. Zaraziłem się nienawiścią. Dlaczego tak mówię? Przecież racja była po naszej stronie – racja pokrzywdzonych, zaatakowanych o świcie przez własnych współplemieńców. Czemu nie nazwać kierującego mną wówczas uczucia „słusznym gniewem”? Ponieważ byłem wściekły, że sprzeniewierzyłem się słowom „chroń mnie od nienawiści, przed pogardą strzeż mnie, Panie”, które dopiero co stanowiły główne przesłanie wszystkiego, co robiliśmy. Ponieważ wiedziałem, że własnoręcznie nikomu tego drutu na gardle nie zakręcę. Ponieważ w Paryżu łatwo było używać drastycznych sformułowań – niczym to nie groziło. Wreszcie – ponieważ wiedziałem, że taki odwet do niczego nie prowadzi. A jednak Jacek Bieriezin pisał wówczas o twórczej sile nienawiści, która pozwala utrzymać się w sprzeciwie wobec zła. Nie dowierzamy racjonalnym widzeniom, choć bywają klarowniejsze od widzeń oczami przekrwionymi nienawiścią nie dają poczucia słusznej mocy. Stan wojenny usankcjonował przemoc i nienawiść jako elementy rozliczeń między rodakami. Uprościł język. Zwulgaryzował aparat pojęciowy. Okaleczył nadzieję, przywrócił uczucie wstrętu do siebie i innych za małość i brzydotę prowadzonej wojny

Dziennikarka – 13 grudnia 1981 roku zastał cię we Francji, niedługo potem powstały pierwsze piosenki o stanie wojennym.

Jacek – Pamiętam, że jedną z pierwszych piosenek, które napisałem po 13 grudnia w Paryżu, była „Prośba” („mów mi to co dzień, oni górą”), gdzie oczywiście żadnego dystansu nie ma. Ta piosenka nawet kończy się wizją duszenia komunisty drutem. To było rozładowanie bólu i goryczy, szlochu. Pamiętam te demonstracje w Paryżu, ponad milion osób pod ambasadą polską, my z Andrzejem Sewerynem na czele, i ja na kratach krzyczący: „gestapo, gestapo”. Teraz to się wspomina z niejakim nawet uśmiechem zażenowania, ale wtedy myśmy to rzeczywiście tak czuli. Chociaż groteskowe sytuacje były też, jak przy każdej demonstracji w Paryżu, a tam się demonstruje często w sprawach wielkiej wagi dziejących się gdzieś na świecie. Oczywiście, gromadzili się również Francuzi spod różnych sztandarów i zazwyczaj ugrupowania faszystowskie ścierały się z ugrupowaniami lewackimi.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie