(wg Cervantesa)
Don Kichot:
Odświeżmy się, mój Sancho, w tym karawanseraju,
Gdzie czarnoskóre sługi w jedwabiach i atłasach
Strudzonym podróżnikom sorbety nalewają
A egzotyczna piękność zaprasza by popasać.
Sancho:
Nie wiem, co to jest karawanseraj,
Ale nie pozwolę się obrażać.
Karczma ta, to stara jest rudera
Gdzie się wieprz rumieni za włodarza.
Sługi, jeśli czarne, to od brudu,
Szmaty – owszem, lepkim tłuszczem błyszczą,
Piękność można mieć za parę escudów
I wstydliwe tanio kupić pryszcze.
Za ten sorbet dzięki, bo mam wrzody;
Może nam tu dadzą kubek wody.
Don Kichot:
Piękna Pani, wznoszę toast
Przyjmij hołdy z mojej ręki,
Wprawdzie miłość w świat mnie woła,
Ale sławię Twoje wdzięki.
Cni rycerze i pielgrzymi,
Podejmijcie zew poety
I strofami wiązanymi
Czcijcie cud Kobiety!
Uchodźmy stąd, mój Sancho, lub dobywajmy broni,
Snadź sami Saraceni obsiedli ten przybytek,
Pogańskie obyczaje i wrogość jak na dłoni
Jedyną odpowiedzią na śpiew mój i zachwyty.
Sancho:
Nie wiem co to są ci Saraceni,
Ale nie pozwolę się obrażać.
Oni nie pojęli pańskich pieni,
Ona chce pieniędzy, nie ołtarza.
Nie poganie to, lecz lud wierzący,
Tyle wie, co dowie się z ambony,
Cudzych słów się boi, własnej żądzy
I oszustwo węszy z każdej strony.
Wszystko, co nieznane mu – to wrogie,
Jedźmy stąd i niech zostaną z Bogiem.
Don Kichot:
Myśli moja, pieśni zorzo,
Pomóż nie gryźć się sromotą,
Daj mi wielkość słów, co tworzą,
Przed małości chroń ciemnotą.
Co zaśpiewam – niech się stanie,
Naczyniami nieszczęść – niemi!
Sławię swoje obłąkanie
Na zbłąkanej ziemi.
Jacek Kaczmarski
8.5.1993
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak