Nie chcą Kibica bracia Polacy,
Przegrał wybory we własnym mieście,
Choć ogłoszenia dawał do prasy,
Że emerytom zapewni szczęście.
Choć telewizją i radiem władał
I każde dziecko z nazwiska zna go,
Niewdzięczny elekt już o to zadbał,
Żeby go skreślić z całą powagą.
Nie chciał go Kijów, nie chciała Moskwa,
Londyn i Pekin pychę pokruszył,
Nawet w Chicago Polonus powstał
Dowieść, że naga prawda – ma uszy.
Ale nie wszędzie przegrał z kretesem;
Są miejsca, gdzie się na czoło wybił.
Wielką zapewne ma w tym pociechę:
Wygrał w Mongolii i wygrał w Libii.
Cóż, że Polaków bezmyślne tłumy
Unicestwiły go w metropolii?
On ma powody do słusznej dumy:
Bo wygrał w Libii, wygrał w Mongolii.
Ważne zwycięstwo, jak mi się zdaje,
Które refleksję dość prostą budzi,
Że trzeba rządzić mu takim krajem,
Gdzie jest pustynia i mało ludzi.
Przyjdzie czas jeszcze, kiedy pomału
Zechce pokazać nam co potrafi –
Gdy wejdzie w skład Wielkiego Churału,
Gdy na rzecznika go weźmie Kadafi.
I sącząc kumys w rządowej jurcie
Lub terrorystów szkoląc w Tripoli
Znów będzie w głównych wydarzeń nurcie
I śmieszyć będzie go –
Co dziś boli.
Jacek Kaczmarski
7.6.1989
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak