Nie szkodzi, że po wódzie ciężka głowa,
Nie szkodzi, że od dymu w płucach rzęch,
Nie szkodzi, że przed ludźmi się nie schowasz;
Życiem się ciesz – dopóki jeszcze jest.
Nieważne, że po nocach usnąć trudno,
Nieważne – wyje gdzieś skopany pies,
Nieważne – gorycz w ustach masz paskudną;
Życiem się ciesz – dopóki jeszcze jest.
Pluń na to, że cię wszyscy opuścili,
Pluń na to, że cię czeka krwawy chrzest,
Pluń – zwłaszcza, że ci zęby dwa wybili;
Życiem się ciesz – dopóki jeszcze jest.
Co z tego, że nic nie masz, choć się starasz,
Co z tego, że o pewnych sprawach wiesz,
Co z tego, że położą cię na marach;
Życiem się ciesz – dopóki jeszcze jest.
I śmiej się, że zaprzedał cię przyjaciel,
I śmiej się, że ci bliski wróżą kres,
I śmiej się, kiedy grożą ci i straszą;
Życiem się ciesz – dopóki jeszcze jest.
To nic, że prawie nie ma czym oddychać,
To nic, że skończyć z tobą może jeden gest,
To nic, że drzwi otworzą ci wytrychem;
Życiem się ciesz – dopóki jeszcze jest.
To prawda – chcieć to móc – a chce się tyle!
To prawda, że już blisko raju bram!
Jedno mnie martwi (chociaż cieszę się, że żyję) –
Komu za taką radość podziękować mam?!
Jacek Kaczmarski
1977