(wg obrazu P. Breughla st.)

– Dokąd prowadzicie, rozpaleni wesołkowie?
Rumiane baby, chłopi pijani w siwy dym?

– Na górę prowadzimy Cię przez leśne pustkowie,
Na góry wyłysiały, dziki szczyt.

– Za szybko prowadzicie, tańczycie upojeni,
Już nie mam sił, by w waszym korowodzie iść!

– Nie przejmuj się człowieku, na rękach poniesiemy!
Nie zostawimy Cię, Tyś Królem dziś!

– Szczyt widać poprzez drzewa, cel waszej drogi bliski…
Stać! Puśćcie mnie na ziemię! Co tam na szczycie tkwi?

– To tron na Ciebie czeka! Ramiona nasze niskie,
Panować stamtąd łatwiej będzie Ci!

– Ja nie chcę takiej władzy, podstępni hołdownicy!
Wasz taniec moją śmiercią, milczeniem mym wasz chór!

– Zatańczysz, zapanujesz nam na tej szubienicy!
Zaskrzypi nam do taktu ciężki sznur!
No, jak Ci tam, na górze? Gdzie tak wytrzeszczasz gały?
Dlaczego pokazujesz złośliwy jęzor nam?
Nie tańczysz jak należy, kołyszesz się nieśmiało!
Cóż ciekawego zobaczyłeś tam?!

– Tu jasne są przestrzenie i widzę krągłość Ziemi,
Gdy czasem wiatr podrzuci mnie ponad czarny las.
Bez lęku tańczcie dalej w gęstwinie własnych cieni,
I tak nikt nigdy nie zobaczy was…

Jacek Kaczmarski
1978

Informacje dodatkowe

Inspiracja

Jacek o

Dziennikarka – Ty akurat jesteś przykładem twórcy, który stale czerpie z malarstwa z elementem polonistycznego, jak ja to nazywam, spaczenia, czyli wszystko, co widzę, musi być nazwane. Zatem nazywasz to, co widzisz, ożywiasz świat namalowany, ale też projektujesz ciąg dalszy, bo np. „Pejzaż z szubienicą” – na obrazie Bruegla nie ma procesu wieszania, te ludziki tylko prowadzą skazańca, dopisałeś dalszy ciąg tego obrazu.

– Różnie z tym bywa, każdy obraz inaczej działa i niektóre z tych piosenek o obrazach są wiernym opisem tego, co jest na obrazie, nawet bardzo szczegółowym, tak jest w wypadku „Rejtana”, tak jest w znacznej mierze w „Wojnie postu z karnawałem”, a niektóre są tylko pretekstem do przekazania jakichś historii, nastroju, wrażeń, przemyśleń. Jeśli chodzi o „Pejzaż z szubienicą”, to było to pisane w 1978 roku na zapleczu kabaretu Pietrzaka. Ja miałem wtedy przemyślenia, typowe dla początkującego artysty, że my robimy w tym kabarecie za kozły ofiarne i to, że jesteśmy, w cudzysłowie, noszeni na rękach przez publiczność, jest wywyższeniem, ale może się skończyć stryczkiem, bo płaci się za wywyższenie. Znacznie później przeczytałem u Girarda, że lud wybiera kozła ofiarnego i przystraja mu rogi w kwiaty i karmi go, i pieści, i opiekuje się nim po to, żeby go zarżnąć. Wówczas jedynie przeczuwałem te prawdy o zachowaniu tłumu i sytuacji artysty.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie