Pod tym Czerwonym Murem Rzeźni
Jakżebym spocząć chciał po zgonie
By na lawecie mnie powieźli
Przez tłum bydlęcy w gwiazd kordonie.
Twe dzwony niebios rwą kawały
I krwawe w lud ciskają ćwierci,
W dzień końca mej doczesnej chwały,
W wigilię chwały mej po śmierci.
Jak dostać się w tę świętą glinę
Między robaków ród upadły,
Które karmiły się Stalinem,
Które Feliksa nawet zjadły!?
Można pod ziemię słać miliony,
Żeby na ziemi było czysto,
Lecz z jaką liczbą uziemionych
Zbrodniarz się staje humanistą?
Tu mądry Feliks wtrąci z gniewem:
„Szkoda kul tyle dla łajdaków!
Oszczędniej wiązać takich z drzewem
Które się potem rżnie w tartaku!”
– Lepiej teorią się popieram
By się w zaszczytne dostać grono.
Wykażę, jak korona cara
W gwiazdę zamienia się czerwoną.
Wtem huknie z góry głos Susłowa:
„Od carów wara! Wołać kata!
Car to zaledwie Rosji głowa,
A Gwiazda Sekretarzem świata!”
I lud na placu zgromadzony
W krzyk na mnie, żem tak nisko upadł:
„Gwiazdę porównał do korony!
Wyrzucić z trumny! Spalić trupa!”
– Bracia! – Zawołam ja z lawety
– Przyjmą mnie w zgromadzenia siwe
Mordercy mędrców i poetów,
Których „Idee wiecznie żywe żywe!”
Komunizm wygrał rzeczywiście!
Czemu więc nie dał mi azylu,
Szczeremu antykomuniście
Spomiędzy szczerych rusofilów!?
Jacek Kaczmarski
26.5.1982
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak