–To rzeka cierpienia. Okrążyć się jej nie da,
W niej nie da się zanurzyć – woła Edward.
On płynął już dawno, przede mną wskoczył w wodę,
Ja za nim – przypadkiem lub nie – w nią rzucona.
Chcieli mnie ratować, lecz za cenę powrotu.
Nie mogłam wracać Ty wiesz dlaczego, mój Boże!
Ktoś dawał mi tratwę, lecz pragną zapłaty,
Wziął i zelżył, że chcę go pociągnąć w topiele,
Śledziłam uważnie Edwarda dryfowanie,
Goniły nas okrzyki tonących i tych z brzegu,
Lecz nagle zobaczyłam – Edward idzie na dno!
–Tych, co złorzeczą nie wini, chce zginąć.
Już nie mam wyboru, jeszcze zmagam się, płynę,
A wiry popychają mnie ciągle do przodu.
Szukam innych, co płyną, jest ich jeszcze paru.
Każdy skupiony i wzroku unika drugiego.
–My razem – wołam, woda usta zalewa,
Chwytam głosy z oddali, głos Julii poznaję.
Ona siły mi doda, bo wiele rozumie!
–Czy trzeba dopiero przeprawiać się przez rzekę,
By poznać postarzałe oko opatrzności?
3.9.1979
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak