– Laudacja,
Po Której Winna Nastąpić Kolacja,
(Jak Głoszą Obyczaje Świata –
Przynajmniej Dla Laureata!)
W czasach, gdy Wszelki Autorytet
Rozbija się o świat niechętny,
Ulice brukowane mitem,
Nawet nam Tato więdnie Święty –
Zjawia się, jakby Go wołano,
By wdzięcznie w życie nasze wkraczać –
Niespotykany Wzór Alano!
Imieniem Chivas… (od łyskacza).
Przyjazny Kompan, Włości Strażnik,
Opiekun Dzieci, Wdów i Kalek –
(Kominiarz raczej Go rozdrażni,
Listonosz niech się trzyma dalej) –
To tylko mała część Istoty
I Słowo ledwie jej dotyka,
Bo Chivas, bursztynowo-złoty –
Styczniowy okaz to – Wodnika!
A Wodnik, co wiadomo wszystkim,
Postać to wielce wieloznaczna
I, jak dojrzewająca whisky,
Co rok inaczej będzie smaczna.
Szkot zatem, Bawar, Żyd, rzecz jasna,
Francuz (bo chciwie żre ślimaki),
Polak – na mazowieckich piaskach,
Słowem – Europejczyk jakiś!
Co chwila będzie nam odkrywał
Nową zaletę (w nas – w Człowieku)
Więc Vivat, Chivas! Vivat, Chivas!
Esencja Pieszczot! Szczenię Wieku!
(Dla nas – cynicznych, starych pryków –
Vivat, ów bursztyn na języku!).
Jacek Kaczmarski
Konstancin, 18.5.2003
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak