A – Czy wiesz, która z twoich piosenek jest najbardziej znana?
J.K. – Chyba „Obława”. Może „Mury”?
A – „Mury”, chyba jednak „Mury”. „Obława” też ale „Mury” są śpiewane a „Obławę” mało kto potrafi zagrać i zaśpiewać.
J.K. – To moja prywatna tajemnica. Natomiast „Murów” nie lubię, nawet w ostatnim programie napisałem takie „kontr-Mury” – II część. „Mury” po prostu dobrze się śpiewa, jest tam porywająca melodia, ale słowa są przeciwko ruchom masowym. A jak powstała? Już to opowiadałem nie raz. Jeden z działaczy niepodległościowych, Katalończyk Llach – Grande śpiewał piosenkę o rewolucji, która się powiedzie. Dziesięciotysięczny tłum, który śpiewał wraz z nim, któremu oczywiście wszystko jedno kto śpiewa, byle by wiedział, że jest to w jego sprawie, przyjmuje te słowa za swoje. Potem w imię tej sprawy. Potrafi być niesprawiedliwy, potrafi deptać innych. Było to napisane prawie trzy lata przed Solidarnością, w 1978 roku.
A – Czy wiesz, że jest to żelazny element repertuaru ogniskowego, śpiewany przez młodzież nie w pełni świadomą tego co śpiewa?
J.K. – Jest to wspaniała muzyka – niestety nie moja. Myślę, że legenda jej wzięła się stąd, że śpiewałem ja publicznie po raz pierwszy w 1979 lub 80 roku, nałożyła się ona na okres „Solidarności”, na to, że była śpiewana w stoczni i stała się sygnałem radia. Druga rzecz, że tę piosenkę śpiewano w „internatach”, gdzie siłą rzeczy znaleźli się ludzie, którzy byli najbardziej aktywni, czy to w środowiskach studenckich, KOR-owskich, czy solidarnościowych, i tę piosenkę znali i przyjęli za swoją.
W rzeczywistości stało się tak jak w piosence. Refren śpiewali wszyscy, a po stanie wojennym zaczęto dopisywać inne zakończenia. Dostałem kiedyś z Gdańska taką wersję optymistyczną, gdzie zamiast: „mury rosną” jest „murów nie ma, nie ma, nie ma”. Tekst modyfikowano na różne sposoby, dlatego właśnie napisałem dalszy ciąg – „Mury 87” na zasadzie wyobrażenia sobie Polski teraz i własnej piosenki jednocześnie. Melodia jest ta sama, słowa do niej nawiązują, ale bez specjalnego optymizmu. Nie wiem czy wiecie, że parę osób po jej wysłuchaniu, zdążyło się nawet obrazić.
A – ?
J.K. – Stale podkreślam, że wszystko to, co śpiewam, jest wyrazem mojego prywatnego poglądu na świat, sprawy polityczne, i na to co się dzieje w kraju, przedstawieniem mojej własnej postawy, a nie reprezentowaniem jakichś sztandarów.
Kiedyś już mówiłem o tym w jakimś wywiadzie. W okresie „Solidarności” przyjechali do mnie z Gdańska ludzie z KPN i prosili mnie o napisanie hymnu KPN – u Gdańska. Odpowiedziałem, że akurat w tym kraju, specjalistów od pisania hymnów jest bardzo wielu i ja nie zamierzam się do tego zabrać. Powiedziałem to ot tak sobie, odruchowo, ale potem okazało się, że jest to rzeczywiście problem, ponieważ ja swoich piosenek nie traktuję jako hymny, jako coś, co może się przydać, gdy wreszcie te tysiące ludzi wyjdą na ulice. Jedyną taką piosenką, która była zaplanowana z góry jako hymn, była „Zbroja”. Wydawało mi się, że taka piosenka jest wyrazem siły własnej, wbrew wszystkim przeciwnościom i może się przydać. Ale wydaje mi się, że też w miarę prywatnie to potraktowałem.