Piosenkariatowi
Warczą bębny ludożerców na Wyspach Szczęśliwych,
Idziemy, misjonarze starych prawd, brzegiem oceanu.
Kto z nas pierwszy przyjmie rytualny rytm za swój?
Kto uzna władzę oszalałych szamanów?
Kadzie wódki, tłum, tłum, łomot, łomot, łomot
(Jesteśmy, jak się zdaje, zupełnie bezbronni).
Oto spełniona przepowiednia nie przynosi chwały –
Ogień, krew ofiar, wieszcze nieprzytomni.
Będą nas poić dzikie kobiety o bezwzględnych ciałach,
Śmiejąc się z naszych mdłości, strachu, zaklinania.
Pijani będziemy krzyczeć, kładąc dłonie pod pałki bijących w bębny,
Lecz – powiedzmy – złoty ząb zatrze w ich pamięci największe kazania.
Zmuszą nas, byśmy pierwsi pili żółć zarzynanego jeńca,
Będziemy też spać z żoną wodza, po czym męskość zostanie nam odjęta.
Każdy nasz ruch okaże się słowem w zapadającym wyroku.
Gdy zapadnie zmrok, święto naszej śmierci będzie rozpoczęte.
Wzmoże się huk, po czym błyśnie święte ostrze grotu,
Którym wykroją nam serca – po to na przykład, żeby spadły deszcze…
Gdyby nazajutrz spadły, byłby powód jeszcze
Do gorzkiego śmiechu znad nieba pełnego łomotu.
Warczą bębny ludożerców na Wyspach Szczęśliwych,
Idziemy, misjonarze starych prawd, brzegiem oceanu.
Kto z nas pierwszy przyjmie rytualny rytm za swój?
Kto uzna władzę oszalałych szamanów?
Jacek Kaczmarski
1978