Księgowa Domu Kultury
Zakłada złote sztyblety,
Minispódniczkę ze skóry
I dekolt z czarnej żorżety.
Włos roztrzepuje przed lustrem
(Na palcach krwawe lakiery),
Z wypiętym zachętą biustem
Staje przy szosie E-4.
Jakby to Owid ułożył,
W sekretach płci obeznany –
Cudowne metamorfozy!
Nieustające przemiany!
Długo nie czeka księgowa.
Na widok jej staje mercedes,
Maszyna mruczy zmysłowo.
Za kierownicą – pan Edek.
Założył garnitur w prążki,
Zegarek ma od Cartiera,
Skarpetki zaś – na podwiązki:
Tak się notariusz ubiera!
Jakby to Owid ułożył,
W sekretach płci obeznany –
Cudowne metamorfozy!
Nieustające przemiany!
Wstępna gra słów: Co? Za ile?
Znaj grzesznych usług pokusę…
Księgowa, paląc dunhille
Odjeżdża w dal z notariuszem.
Noc będzie trwać aż do rana
By spełnić żądze ogromne –
Ona w nim kocha Newmana,
On w niej posiada Madonnę.
Jakby to Owid ułożył,
W sekretach płci obeznany –
Cudowne metamorfozy!
Nieustające przemiany!
On nie wie kto zacz – Don Juan,
Ona – kim była Aspazja,
Lecz każde miało – co snuło
W swych najwstydliwszych fantazjach.
Gdy już od siebie odpadli,
Świt płukał szosę E-4…
Przez chwilę byli w Arkadii
Co z sobą począć im teraz?
Jakby to Owid ułożył
W pułapkach płci obeznany:
Ulotne metamorfozy!
I nie bezkarne przemiany!
Jacek Kaczmarski
5.2.1995