Latarnie połączone przewodami wzdłuż ulicy rzędem tkwią
A noce coraz częstsze i ciemniejsze za oknami i po bramach
Resztkami swoich bladych sił niektóre tylko z latarń dziś się tlą
Inne zgaszono albo z czasem zgasły same
Nic nie oświetla tego co wieczorem na ulicach dzieje się
Na rogu gdzie milicjant stoi jedna lampa świeci dla pozoru
Jedyne co rozjaśnia mrok to z suteryny nocne lampki dwie
I z wszystkich okien tępy blask telewizorów
Jaśnieją obce miasta światłem wziętym sponad naszych ciemnych głów
I wzrok kieruje się z ciemności tam gdzie widać wszystko jak na dłoni
A tu gdzie nic nie widać słychać z mroku serie poplątanych słów
I jedno przywidzenie drugie goni
Latarnie połączone przewodami wzdłuż ulicy rzędem tkwią
A noce coraz częstsze i ciemniejsze a wieczory też nie lepsze
Pijanym i pobitym mówią niepotrzebne latarń światła są
Tylko ich słupy żeby na nich się podeprzeć
Jacek Kaczmarski
1979