Za oknem jest łąka, jak dżungla obfita
Źdźbeł, liści i łodyg w labirynt poryta

Przez niezmordowane dżdżownice.

Za łąką – jezioro, w jeziorze dzieciaki
Pluskają się co dzień bez celu, dla draki,

By drżeć mieli o co rodzice.

Jezioro się kończy łagodnym wzniesieniem,
Na którym się pasą pod wieczór jelenie

I kosiarz się zmierzchem zachłyśnie.

Wzniesieniem przesuwa się brzytwa liliowa
I kroplą po ostrzu jej spływa krwi owal,

Gdy przetnie już słońce – jak wiśnię.

Psy milkną, dzieciaki przestają rozrabiać,
W szuwarach histeria panoszy się żabia

I tryton w akwarium zamiera…

I ty – nagle cicha – nie spuszczasz mnie z oka,
W bezruchu twych ramion jest prośba głęboka,

Bym blisko był – tutaj i teraz.

To noc tylko – mówię – nie pierwsza… – przerywasz,
Na usta dłoń kładziesz, kapłanka żarliwa,

Bym w złą czegoś nie rzekł godzinę.

Objęta – w przeczutą wsłuchujesz się grozę,
Za ścianą świat miota się w telewizorze

Na własną się łaszcząc padlinę.

Za oknem nic nie ma, nic nie ma, nic nie ma!
Więc trzymam się ciebie rękami obiema,

By wiedzieć, że chociaż ty jesteś.

I toczy nas noc po przepaściach ciemności,
Splecionych jak węże w znak nieskończoności,

Swych skór ogłuszone szelestem.

Podwójne nam tętno godziny odmierza,
Leżymy pośrodku rybiego pęcherza

I ciemne unosi nas morze.

Nie od nas zależy, co z nami się stanie,
Więc ujrzeć próbuję na drżącej membranie

Zmierzch, łąkę i dzieci w jeziorze.

Za błoną się wiją płomieni jelita,
Krtań ognia zmiażdżone dżdżownice połyka,

Aż przestrzeń od żaru drga.

I pęka nasz pęcherz, jak mydlana bańka…
Leżymy bezbronni na dłoni poranka

Nie w mocy, by cieszyć się z dnia.

Jacek Kaczmarski
12.9.2001

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

Dwa liryki wrześniowe. Pierwszy z nich nosi tytuł „Landszaft z kroplą krwi”.

Opracowała: Aleksandra Pietrzyk

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie