Kiedy padła Dusz Troja opuszczona przez Bogów,
Bohaterów imiona – już legenda i mit;
Obce armie stanęły zrujnowanych strzec progów
I mieszkańcom rumowisk zabezpieczyć ich byt.

Kto miał zginąć – ten zginął; żywi żyć przecież muszą.
Żołnierz spocznie po walce, złoży tarczę i miecz.
Kto ma duszę – ten z czasem i pogodzi się z duszą,
Nie pogodzi się z duszą – zdusi się – jego rzecz.

Świat jest wielki i wcale się nie kończy na Troi –
Mówią ci, którzy uszli, z dala patrząc na dym.
– Ja się świata nie boję – ty powrotu się boisz,
W końcu mamy swą klęskę, bronić się jest więc czym.

Łódki z Drzewa Marzenia, zbite pieśnią i mitem
Już spuszczają na fale oceanów i mórz.
Sami w żagle dmuchają – ze sztandarów uszyte
Skarb jedyny unosząc: ciężki balast swych dusz.

Spójrzcie spoza planety na te małe łódeczki
Pełzające po lśnieniach, nurzające się w cień!
– Oślepione przestrzenią – wędrujące Zapiecki,
Wskutek czasu różnicy – noc biorące za dzień!

O nich będzie poemat spod ułomnej mej dłoni –
Niepoważny, jak wszystko, co patosem dziś czuć.
Lepiej dobyć wszak z siebie trochę – ciepłej ironii,
Niż się żalić nad sobą i na świat cały pluć!

Jacek Kaczmarski
1983

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

J.K. – Potem zaprosił mnie na sześć tygodni do swojego domu. Razem nagrywaliśmy taką rozbudowaną muzycznie wersję moich piosenek. Wprawdzie w sensie sukcesu artystycznego czy finansowego nic z tego nie wyszło, ale spędziłem niezapomniane dni w San Francisco i tam też poznałem Czesława Miłosza. Miłosz, pamiętam, pochwalił moje „Przejście Polaków przez Morze Czerwone” jako wiersz, bo, jak się przyznał, do muzyki nie ma ucha. Bardzo mnie to zdziwiło, bo dla mnie poezja i muzyka to jedno.
To nie była znajomość, która wywarła na mnie duży wpływ, chyba żeby wziąć pod uwagę moje półżartobliwe impresje z pobytu w Kalifornii w takim poemacie „Widzenia na temat końca świata”. To było, wzorowane na twórczości Brunona Jasieńskiego, pierwsze modernistyczne podejście do historii, w czym bardzo dobrze się czuję.
Potem napisałem niedokończony poemat „Kosmopolak”, oparty na tym samym pomyśle literackim. I pewnie to jakoś rozwinę, bo tego rodzaju ironiczna epika wydaje mi się najwłaściwszym tonem na opisanie naszych czasów.
Natomiast kolosalne znaczenie miała dla mnie znajomość z Olą Watową, którą poznałem w Paryżu. To była wspaniała staruszka, o niesłychanie żywym stosunku do ludzi, która nas – moją żonę i mnie – przygarnęła jak dzieci. Przepięknie opowiadała o Wacie i stwarzała takie poczucie ciepła, jakie mogą okazywać chyba tylko ludzie, którzy bardzo dużo przeszli. No, ale nie ma ideałów. Później okazało się, że ona bardzo pieczołowicie kreowała jednak postać swojego męża, z czym zetknął się mój wykładowca na polonistyce, a później przyjaciel, Krzysztof Rutkowski, który, po przyjeździe do Paryża, dostał od Oli pełnomocnictwa na naukowe opracowanie spuścizny po Wacie. I miał z nią szalone kłopoty, bo ona cały czas cenzurowała jego prace. Ale to nie zmienia faktu, że była to wspaniałą kobietą, niesłychanie dzielną. Moja przyjaźń z jej synem przetrwała do dzisiaj. w Paryżu. To była wspaniała staruszka, o niesłychanie żywym stosunku do ludzi, która nas – moją żonę i mnie – przygarnęła jak dzieci. Przepięknie opowiadała o Wacie i stwarzała takie poczucie ciepła, jakie mogą okazywać chyba tylko ludzie, którzy bardzo dużo przeszli. No, ale nie ma ideałów. Później okazało się, że ona bardzo pieczołowicie kreowała jednak postać swojego męża, z czym zetknął się mój wykładowca na polonistyce, a później przyjaciel, Krzysztof Rutkowski, który, po przyjeździe do Paryża, dostał od Oli pełnomocnictwa na naukowe opracowanie spuścizny po Wacie. I miał z nią szalone kłopoty, bo ona cały czas cenzurowała jego prace. Ale to nie zmienia faktu, że była to wspaniałą kobietą, niesłychanie dzielną. Moja przyjaźń z jej synem przetrwała do dzisiaj.

Opracował: lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak