Jackowi Kuroniowi
A kiedy się kajdanki zmienią w bransoletki –
Jedyną kombatanta godną biżuterię,
Gdy będą narzekali ci, co się odrzekli,
Na fałszywe sojusze i nowe koterie,
Kiedy dawny przeciwnik będzie sojusznikiem
Przy filiżance kawy w rozmowach „dla dobra”,
Kiedy szepty podziemne zmienią się w okrzyki,
A wolnościowe hasła stygnąć będą w dogmat,
Kiedy się wszyscy martwi doczekają tablic,
Krzyż z kwiatów oficjalnym okaże się wieńcem,
Ozdobą na makatce – błysk powstańczej szabli,
Słowami tylko – Czarna Sukienka w piosence,
Kiedy się w Konstytucję wpasują traktaty
Rodem – nomen omen – z Pałacu Namiestnika,
Gdy na emeryturze polityk wąsaty
Płotkę ściągać będzie – nie naród – z haczyka,
Gdy w kościołach nie chronić się przyjdzie, lecz modlić
Nie o Ojczyznę Wolną, lecz o wolną wolę,
Gdy podłymi nazwani będą ludzie podli,
Szlachetnymi – szlachetni – bez względu na role,
Kiedy już średniowiecze będzie odrodzeniem,
Romantycy się staną Pozytywistami,
Kiedy się w rzeczywistość obróci marzenie
W złotowiecznym starciu z innymi marzeniami,
Kiedy będzie wiadomo, że jest już to „kiedy”
I pod ciężarem życia człowiek powie – lżej mi –
Gdy się koniec okaże początkiem od biedy
Pod kopułą w ogromnym ludzi wolnych sejmie,
Kiedy się opozycja doczeka urzędów,
A Zachód dla Polaków zjawi się na Wschodzie,
Gdy się narodowe odbędzie referendum:
Do kogo ma należeć Pałacyk na Wodzie –
Bransoletki znów pewnie będą kajdankami,
Choć w czasach, co bogate i jakby łaskawsze.
I stare cele staną przed Romantykami,
By być po stronie słabszych, którzy będą – zawsze.
Jacek Kaczmarski
23.2.1989