– Joanno, szykuj się na śmierć.
– Dlaczego śmiercią mnie straszycie?
Wszystko najgorsze już poza mną –
Dni rozciągnięte na torturach,
Śmierć moim wybawieniem, nazwą.
Krew, pot i łzy, co ze mnie uszły,
Ciało zsuszyły na pergamin,
Co spłonie szybko, lecz bez duszy,
Która powieje popiołami
Nad bladym światem pogrzebowo,
Bo kłamstwem żyje wasze słowo.
– Joanno, szykuj się na potępienie.
– Dlaczego piekłem mnie straszycie?
Wszystko najgorsze już poza mną –
Piekło zostawiam za plecami,
Na których waszych rąk są ślady.
Znam piekło sławy, piekło władzy
I piekło strachu przed zawiścią,
Która zabija za brak wiary
Tych, którym wiara daje życie.
Gorszego ognia Bóg nie wznieci,
Niż ten spod palców jego dzieci.
– Joanno, szykuj się na zapomnienie.
– Czemu niebytem mnie straszycie?
Przecież mój niebyt już poza mną –
I sami w ciele mym rzeźbicie
Mój pomnik – kijem, ogniem, stalą.
Niech krzyknę: Ludzie! Chcą mnie spalić! –
To tysiąc głośno się zaśmieje,
A drugi tysiąc mnie ocali.
Płonąc zostaję jak nadzieja –
Joanną w krwi niewinnej, w łzach.
Inkwizytorzy, szykujcie się na strach!
Jacek Kaczmarski
1978