(wg B. Dylana)

Nie stój ze mną cieniem mym,
Idź, popróbuj własnych sił.
Nie jestem tym, kim chciałabyś,
Abym przy tobie był.
Mówisz, że wiecznie silny ktoś
Bez słabych chwil potrzebny ci,
By wspierał cię i chronił cię,
I otwierał ci wszystkie drzwi –
Po twojej stronie był, czy racje masz, czy nie!

Ja nim nie będę –
Nie, nie, nie!
Ja nim nie będę, ja nim nie będę, o nie.

Zejdź na dół z chmur bezkształtnych,
Na ziemię dziecko zejdź.
Nie ja dla ciebie jestem tym,
Którego byś chciała mieć.
Mówisz, że tobie potrzebny ktoś,
Kto by pozwalał na wszystko ci,
Zamknął oczy gdy poprosisz go,
Zamknął serce, jak ty drzwi –
Kto oddałby za ciebie życie swe!

Ja nim nie będę –
Nie, nie, nie!
Ja nim nie będę, ja nim nie będę, o nie.

Odejdź ode mnie, zostaw sny,
Słowa te bolą bardzo mnie.
Nie ma w niej niezwykłego nic,
A mimo to bez niej jest mi źle.
Mówisz, że ci potrzebny ktoś,
Kto by bez przerwy pragnął cię,
Krok po kroku wciąż za tobą szedł,
I na twój znak przybliżał się,
Oddając tobie myśli, serce swe!

Ja nim nie będę –
Nie, nie, nie!
Ja nim nie będę, ja nim nie będę, o nie.

Jacek Kaczmarski
1974

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

G.P. – W którymś z wywiadów na temat początków swojej kariery powiedziałeś, że gdy wszyscy wzorowali się na Zachodzie, ty wzorowałeś się na Wschodzie. Na Wysockim, Galiczu, Okudżawie.

J.K. – Może dlatego, że odpowiadało mi to emocjonalnie, że było pełne treści uniwersalnych i konkretnych zarazem. Bo jednocześnie interesowałem się też Dylanem. Uwielbiałem go, zwłaszcza z tego wcześniejszego okresu, z lat 50-tych. Tłumaczyłem jego „Ciężki deszcz”, „Ja nim nie będę”, „Blowing in the wind”. To była wspaniała poezja ocierająca się o metafizykę, ale jednocześnie trochę mało konkretna, mało w tym było mięsa, tych bebechów, które są u Wysockiego. w Paryżu. To była wspaniała staruszka, o niesłychanie żywym stosunku do ludzi, która nas – moją żonę i mnie – przygarnęła jak dzieci. Przepięknie opowiadała o Wacie i stwarzała takie poczucie ciepła, jakie mogą okazywać chyba tylko ludzie, którzy bardzo dużo przeszli. No, ale nie ma ideałów. Później okazało się, że ona bardzo pieczołowicie kreowała jednak postać swojego męża, z czym zetknął się mój wykładowca na polonistyce, a później przyjaciel, Krzysztof Rutkowski, który, po przyjeździe do Paryża, dostał od Oli pełnomocnictwa na naukowe opracowanie spuścizny po Wacie. I miał z nią szalone kłopoty, bo ona cały czas cenzurowała jego prace. Ale to nie zmienia faktu, że była to wspaniałą kobietą, niesłychanie dzielną. Moja przyjaźń z jej synem przetrwała do dzisiaj.

Opracował: lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak