(tłum. z niemieckiego)
Nazywał się Ikar,
Na słonecznej Krecie
Spokojnie z ojcem swym żył
Aż kiedyś w powietrze,
Pierwszy na świecie,
Ptasim lotem się wzbił.
Wspaniałe skrzydła,
Wielkie i białe
Zmontował z wosku i piór…
I przypiął do ramion,
Poleciał śmiało
I zniknął wraz z nimi wśród chmur.
Synu mój nie leć za wysoko… –
Gonił go nikły ojca głos –
Nie ufaj skrzydłom tak głęboko,
To przecież tylko pióra i wosk!
Lecz Ikar nie słuchał
W swój lot zapatrzony
I w górę wciąż wzbijał się tak,
Że wzniósł się nad deszcze,
Śnieg, burze i gromy,
Gdzie żaden nie był jeszcze ptak.
Lecz tu żar słoneczny,
Co w dole – na Krecie
Rozgrzewał, uwalniał od trosk –
Oślepił go, spalił
Mu skórę na grzbiecie,
Zjadł pióra i stopił wosk.
Synu mój nie leć za wysoko… –
Gonił go nikły ojca głos –
Nie ufaj skrzydłom tak głęboko,
To przecież tylko pióra i wosk!
I runął w dół Ikar
Powietrze tnąc ciałem
Przez deszcze, burze i grad,
I tak pozbawiony
Swych skrzydeł wspaniałych
Na ziemię wzgardzoną spadł.
Lecz między ludźmi,
Co pną się do góry
Myśląc, że starczy im sił –
Wśród tych, co w tej walce
Stracili swą skórę –
Ikar pierwszy był.
Synu mój nie leć za wysoko… –
Gonił go nikły ojca głos –
Nie ufaj skrzydłom tak głęboko,
To przecież tylko pióra i wosk!
Jacek Kaczmarski
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak