Znad rynien spasionych skórkami bananów
Zerwały się stada nażartych gołębi.
Stolica, jak syty żołądek nad ranem
Dźwięk niski a głośny dobyła z swych głębi.

Już ulic jelita dreszcz przeszył falisty
I mięśnie kamienic stwardniały na długo.
To główną arterią od placu czekisty
Strawiona materia posuwa się strugą.

Wystają z niej drzazgi przełkniętych sztandarów
W jedwabne wbijając się nieb podniebienia.
Gdzieniegdzie – jak skórka parówki – transparent
Wstrzymuje żywioły co brną na stracenie.

Na twarzach ślad boczków topionych i jajek –
Ich herbem golonka i kwaśna kapusta.
Pod prąd prą na przekór i łój tu łój łaja
W dążeniu do miejsca gdzie miasta są usta.

Gdzie światu wywala swój jęzor z marmuru
Wyżarty w żołądku zły wrzód na kształt gwiazdy,
Gdzie wschodnim przysmakiem kiszony ogórek
Gdzie bruk wspomni z tych, co go kładli – o każdym.

Tu struga materii znajduje swój upust
I tu się żółć z trzewi wylewa do cna
Dla tych, co strawionych świętują dzień trupów
Śpiewając posłusznie co każe CK.

Te place goryczy, ulice pokuty,
Te kaca zaułki gdzie pech – albo traf,
Jedynym schronieniem bezdomnych, zaszczutych,
Gdy w centrum doroczny panoszy się paw.

Po skurczu – pielęgniarz okular przeciera
I gdera, że było paradzie barw brak.
Odchodzi generał, lśni neon w orderach,
Znów rok czart zabiera sam jeden wie – jak.

Po pustych wnętrznościach dmie chuch nikotyny,
Schnie w proch tkanka czuła na sumień zacieki.
Spłukują gorycze przypływy mdłej śliny
Co zębów zaciska zasieki.

Jacek Kaczmarski
25.4.1984

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie

brak