(wg obrazu P. Fiedotowa)

Mam wszystko, czego może chcieć uczciwy człowiek –
Światopogląd, wykształcenie, młodość, zdrowie,
Rodzinę, która kocha mnie, dwie, trzy kobiety,
Gitarę, psa i oficerskie epolety!
To wszystko miało cel, i otom jest u celu.
Na straży pól bezkresnych strażnik (jeden z wielu).
Przy lampie leżę, drzwi zamknięte, płomień drga,
A ja przez szpadę uczę skakać swego psa!

Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,
Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.
Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!
Encore, encore, jeszcze raz!

Za oknem posterunku nic nie dzieje się,
Czego bym umiał dopilnować, albo nie.
Dali tu stertę starych futer i człowieka,
Ażeby był i nie wiadomo na co czekał!
Więc przypuszczenia snuję, liczę sęki w ścianach,
Czasem przekłuję końcem szpady karakana,
W oku mam błysk! (Od knota co się w lampie żarzy)
Czerwony odcisk dłoni na podpartej twarzy!

Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,
Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.
Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!
Encore, encore, jeszcze raz!

Tak, jest gdzieś świat, obce języki, lecz nie tu.
Tu z ust dobywam głos, by rzucić rozkaz psu!
Są konstelacje gwiazd i nieprzebyte drogi,
Ja krokiem izbę mierzę, gdy zdrętwieją nogi!
I wtedy szczeka pies na ostróg moich brzęk,
Ze ściany rezonuje mu gitary dźwięk…
Ze wspomnień pieśni, które znam, tka wątek wróżb,
Jak gdybym kiedyś swoje życie przeżył już…

Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze,
Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas.
Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz!
Encore, encore, jeszcze raz!

Więc jem i śpię, pies śledzi wszystkie moje ruchy.
Gdy piję, powiem czasem coś, on wtedy słucha.
I widzę w oknie, zamiast zimy, lampę, psa
I oficera, który pije tak jak ja!
Nic nie ma za tą ścianą z wielkich ciemnych belek,
Nad stropem nazbyt niskim, by skorzystać z szelek!
Nic we mnie, prócz do świata żalu dziecięcego,
Tu nikt nie widzi, więc się wstydzić nie mam czego!

Oczami za mną nie wódź, nasienie sobacze!
Gdy piję w towarzystwie alkoholowych zmor!
I nie liż mnie po rękach, gdy biję cię i – płaczę!
Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!

Jacek Kaczmarski
1977

Informacje dodatkowe

Inspiracja

Jacek o

Dziennikarka – Mówisz o przywiązaniu do niektórych wartości, jakie niesie polskość, ale język, który może je przechowywać staje się dla ciebie balastem.

J.K. – Bo to z całą pewnością było obciążenie. Utwory pisane przed wyjazdem z Polski i później, nałożyły się na jakiś czas polityczny, więc wszystko co tworzyłem, „Encore, jeszcze raz, encore” do obrazu Fiedotowa, z zamiarem przekazania pewnej myśli egzystencjalnej stawało się aktem politycznym. Pewnie musiało tak być, ale nie była to moja intencja. Nasz wspólny, z Przemkiem Gintrowskim, program „Raj”, który był moim pierwszym „podejściem” do Boga, do pewnego nierelatywnego systemu wartości, też był odbierany politycznie. I właściwie to był polityczny, ale znowu przez kontekst, nie przez intencje. Ludzie usłyszeli to, co chcieli usłyszeć

Dz. – Śpiewałeś przed laty: „Mam wszystko, czego może chcieć uczciwy człowiek – światopogląd, wykształcenie, młodość, zdrowie, rodzinę, która kocha mnie, dwie, trzy kobiety, gitarę, psa i oficerskie epolety!”. To o Tobie?

J.K. – Tylko odznaczeń wojskowych nigdy nie miałem bo nie byłem w wojsku…

Dz. – Psa też masz?

J.K. – Dwa psy, koty, kobiet nie zliczę, bo dżentelmen opowiada tylko o żonie… Zawsze posiadałem wszystko co obiektywnie do szczęścia jest potrzebne…

Dz. – To wszystko miało cel, i otom jest u celu – brzmiał dalej tekst piosenki. Jesteś?

J.K. – Cel tam jest określony ironicznie, osiągając go odkrywamy jego bezsens i swoje zagubienie w kosmosie. Napisałem to 20 lat temu i choć pierwotnie miał to być opis pijącego do lustra oficera, to naprawdę jest to tekst egzystencjalny o samotności każdego z nas. Ten utwór nie jest jednak kluczem do mojej obecnej sytuacji. Przez ostatnie 10 lat moim celem było życie w Australii i to osiągnąłem. i później, nałożyły się na jakiś czas polityczny, więc wszystko co tworzyłem, „Encore, jeszcze raz, encore” do obrazu Fiedotowa, z zamiarem przekazania pewnej myśli egzystencjalnej stawało się aktem politycznym. Pewnie musiało tak być, ale nie była to moja intencja. Nasz wspólny, z Przemkiem Gintrowskim, program „Raj”, który był moim pierwszym „podejściem” do Boga, do pewnego nierelatywnego systemu wartości, też był odbierany politycznie. I właściwie to był polityczny, ale znowu przez kontekst, nie przez intencje. Ludzie usłyszeli to, co chcieli usłyszeć

Dziennikarka – …Nawiązując do pieśni „Encore, jeszcze raz” – czy masz już wszystko, „czego może chcieć uczciwy człowiek”?

Jacek – Całe życie to miałem i dlatego uważam się za szczęściarza.

Dziennikarka – Niektórzy mając wszystko, czują się samotni. Czym dla Ciebie jest samotność?

Jacek – Przeznaczeniem. Zasadą istnienia. Człowiek jest gruntownie samotny – od początku do końca. Myślę, że nawet wierzący w Boga mają swoją druzgocącą chwilę milczenia.

Dziennikarka – „Pompeja”, o której wspomniałeś, ożywienie dnia sądnego – widziałeś ruiny Pompei przed napisaniem tekstu?

Jacek – Zaśpiewałem ją na drugim swoim Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie i w nagrodę dostałem wycieczkę do Włoch. Strasznie byłem rozczarowany, bo student potrzebował pieniędzy, a tu wycieczka do Włoch. I Wojtek Młynarski mówił mi: Panie Jacku, ja panu radzę, niech pan nie sprzedaje tego biletu, tylko niech pan jedzie. I rzeczywiście warto było. To zresztą bardzo ciekawe, że wyobraźnia jest znacznie silniejszą w moim wypadku inspiracją niż autentyczne przeżycie, bo zarówno „Pompeję” napisałem przed zobaczeniem ruin Pompei, jak i piosenkę „Encore” zobaczyłem przed zobaczeniem reprodukcji obrazu. Ojciec mi po prostu opowiedział o tym obrazie, opisał, co tam jest, że leży oficer i uczy psa skakać przez szpadę i ja napisałem tę piosenkę według opowieści taty, a dopiero potem dotarłem do reprodukcji.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie