Odpycham się co sił i kładę się na wznak
I jak wyrwany ząb w spluwaczce – znikam.
Przede mną kręty tor, jak życia krótki szlak
I pęd niepowstrzymany fanatyka.
Już cofnąć się nie sposób, już mknę jak kamień w dół
Publiczność oklaskuje czas poślizgu –
Nie powiem bym coś widział, nie powiem bym coś czuł
W tym pędzie jużem się wszystkiego wyzbył!
Zachwyca i przeraża
Ta szybkość na wirażach
Stojących bezpiecznie po bokach –
Ich losem przecież tylko stać
I za mnie się – nie o mnie – bać,
Gdy mijam ich w mgnieniu oka.
Jeśli już droga w dół, niech jak najkrócej trwa
Bo na tym się upadek mój zasadza,
Że pęd mój i ich strach, to dla mnie tylko gra,
Najszybszy zaś upadek się nagradza!
Lecz kiedyś tak się stanie, że szybkość ciśnie mnie
W wirażu prosto w niebo, między chmury!
Nie będzie żadnych nagród, lecz każdy dowie się
Jak z pędu w dół unieść się można w górę!
Przerazi i omami
Ten lot mój nad głowami
Stojących bezpiecznie po bokach –
Ich losem przecież tylko stać
I za mnie się – nie o mnie – bać,
Gdy z oczu zniknę im –
W mgnieniu oka!
Jacek Kaczmarski
20.2.1988
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak