Zabijają ich powoli,
Zabijają mimochodem,
Nie przeraża i nie boli
Pełzająca śmierć pod progiem.

Wokół studni, na podwórku
Mokre buzie roześmiane,
Dziecko kijem goni kółko,
Ono też jest zabijane.

Na poddaszu, przy lunecie
Siwobrody gnie się mędrzec,
Tropi prawdy we wszechświecie,
I on też zabity będzie.

W ciemnej bramie stoi szpicel,
Czas na służbie wolno płynie,
Całą widzi stąd ulicę –
Nie zobaczy, kiedy zginie.

A świat się zastanawia,
A świat zachodzi w głowę –
Czy obraz to bezprawia,
Czy się wykuwa nowe.

Zabijają ich spokojnie,
Zabijają ich jak leci –
Już nie trzeba iść na wojnę,
Żeby stawić czoła śmierci.

Żyć wystarczy jak się żyło,
Modlić się o święty spokój,
Kopać grządki, kochać miłość,
Nic nie wiedząc o wyroku.

Trzeba się ubierać ciepło,
Jeść z umiarem, ważyć słowo,
Dbać by życie nie uciekło,
Zanim się nie umrze zdrowo.

Jeśli huknie coś lub błyśnie,
Nie dać się ogarnąć grozą.
Co ma tonąć – nie zawiśnie,
Zawsze przyjdą i wywiozą.

Świat na to sprawdza, pyta,
Świat na to nic nie może,
Świat się nadziei chwyta,
Że to zrządzenie boże.

Zabijają ich, nie wiedząc,
Że ich właśnie zabijają,
Zabijają śpiąc i jedząc,
Patrząc, słysząc, nie pytając.

Zabijają nas tą śmiercią
Ku rozrywce, ku przestrodze,
Ku nauce naszym dzieciom,
Co się nigdy nie urodzą.

Jacek Kaczmarski
17.5.1986

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

brak

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie