Jutrzenka moich politycznych wrażeń:
Beztroska wiosna życia jedenasta,
Rok sześćdziesiąty ósmy, miesiąc marzec,
Przy placu Unii, prawie centrum miasta.

Widziałem z okna kuchni dom „Riviera”,
Skarpę, ogródek, szkołę i boisko –
Mój zabaw teren, zajmowany teraz
Przez tłum ruchomy. Wszystko było blisko.

Przyleciał po mnie mój kolega „Jujo”.
– Idziemy patrzeć! – rozkazał – ty ciapo!
Wiesz co jest grane? Studenci demonstrują!
(Gestapo! – brzmiało zza okien – Gestapo!).

Pobiegliśmy wpierw na ulicę Polną,
Gdzie grał warkot drukarń „Życia Warszawy”.
Przejść przez ulicę nie było nam wolno,
Kolumna wozów ZOMO, garść ciekawych.

Stały z niebieskiej blachy ciężarówki,
Paru gliniarzy ze znudzoną miną.
Wzdłuż Polnej lśniły czarnych butów skuwki
I usłyszałem czyjś szept: – „Golędzinów”.

Było tak cicho i nic się nie działo,
Żeśmy pobiegli bez namysłu dalej.
Szczeniakom wrażeń przecież zawsze mało,
Zwłaszcza że lęku nie czuliśmy wcale.

A pod „Rivierą” (gdzie róg Waryńskiego)
Latały w słońcu deski i kamienie,
Walka uliczna wrzała na całego,
Krzyk był i gwizdy, krew i podniecenie.

W poprzek ulicy autobus czerwony
Leżał jak mamut, a za nim studenci
Wołali – „Wolność” – i na wszystkie strony
Szła wieść niezdrowa, że się coś tu święci.

Z daleka ludzie cisi, przestraszeni
Patrzyli, jak się patrzy na ognisko –
Z tą fascynacją, szaleństwem płomieni,
Do których lepiej nie podchodzić blisko.

A potem mama „Juja” nas zabrała
Ciągnąc do domu za rozgrzane uszy…
– Nie wiecie – łkała – co ja przeżywałam!
A nam – pytania krążyły po duszy.

Jacek Kaczmarski
18.3.1989

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

G.P. – Czy żydowskie pochodzenie twojej matki miało dla ciebie jakieś znaczenie i czy określało w jakiś sposób twoje zainteresowania?

J.K. – Na pewno, ale to już znacznie później, po 1968 roku. Ja tego nie pamiętam, ale babcia twierdzi, że kiedy się dowiedziałem, że jestem Żydem, czy że mam w sobie krew żydowską, to płakałem i protestowałem. Nie pamiętam tego, ale być może coś takiego było w środowisku szkolnym, że gdzieś w podświadomości miałem zakodowane, że jest to niebezpieczne, albo gorsze, albo wstydliwe. Natomiast od 1968 roku miało to oczywiście kolosalne znaczenie, przede wszystkim dlatego, że byłem świadkiem demonstracji studenckich i walki z golendziniakami. Odbywało się to w tej części Warszawy, gdzie mieszkałem; pod domem moich dziadków przy ul. Polnej, niedaleko domu studenckiego „Riviera”. Miałem wtedy 11 lat. Pamiętam, jak wybiegłem na ulicę, żeby obejrzeć, co się dzieje. To było zresztą fascynujące, ten tłum krzyczący „gestapo” i cała Polna zastawiona milicyjnymi budami.

G.P. – Opisałeś to w piosence „Doświadczenia (Marzec’ 68)”

J.K. – Tak. A potem pamiętam udział w pożegnaniach kolejnych przyjaciół i znajomych moich rodziców, którzy wówczas emigrowali. Pamiętam ich wizyty u nas w domu i rozstania pełne emocji, pełne napięcia. I pozostawianie przez nich całego dorobku życiowego, całego dobytku. Jeszcze do niedawna mieliśmy lodówkę jednego z emigrantów marcowych.
Wiele lat później zrozumiałem, ale to już za sprawą moich własnych doświadczeń – najpierw KOR-owskich, potem emigracyjnych, a przede wszystkim związanych z historycznymi dociekaniami – że antysemityzm to jeden z ważniejszych wątków polskiej historii. Kto wie, czy nie najważniejszy, jako że wiąże się z kwestią tolerancji, wielokulturowości i wielonarodowości tej Polski prawdziwej, do której wzdychają obecnie „prawdziwi” Polacy.
Wiąże się też z kwestią konfliktów polsko-żydowskich, odbijających się bezustannie na polityce współczesnej. Po obu stronach ten konflikt jest wykorzystywany w sposób bezwzględny.

Dziennikarz – Miał Pan 14 lat i już sporo rozumiał…

Jacek – Rozumiałem dużo już jako 8-latek. Mieszkaliśmy wtedy tuż za Domem Studenckim „Riviera” Politechniki Warszawskiej. Widziałem więc marzec 1968 roku, protesty studentów i jak ich potraktowano. Trochę czasu minęło, zanim napisałem o tym piosenkę
Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

brak

Nagranie