(wg W. Wysockiego)

Gąsienicami zagrzebany w piach nad Wisłą
Patrzę przez rzekę pustym peryskopem
Na miasto w walce, które tak jest blisko,
Że Wisły nurt – frontowym staje się okopem.
Rozgrzany pancerz pod wrześniowym żarem
Rwie do ataku się i pali pod dotykiem,
Ale wystygły silnik śpi pod skrzepłym smarem
I od miesiąca nie siadł nikt – za celownikiem.

Krtań lufy pusta łaknie znów pocisków smaku,
A łyka tylko tłusty dym – z drugiego brzegu!
W słuchawkach zdjętych hełmofonów – krzyk Polaków
I nie wiem czemu rzeki tej nie wziąłem – z biegu!
Dajcie mi wgryźć się gąsienicą w fale śliskie
I ogniem swoim dajcie wesprzeć barykady!
By miasto w walce, które tak jest bliskie,
Bezruchu mego nie nazwało mianem – zdrady!

Lecz milczy sztab i milczą pędy tataraku,
Którymi mnie przed tymi, co czekają – skryto.
Bo russkij tank – nie będzie walczył za Polaków!
Bo russkij tank – zaczekać ma, by ich wybito!
Gdy się wypali już powstanie ciemnym błyskiem
Włączą mi silnik i ożywią krew maszyny,
Bym mógł obejrzeć miasto – co tak bliskie –
Bez walki zdobywając gruzy i ruiny!

Jacek Kaczmarski
24.8.1987

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

„”Czołg”: Kolejna piosenka ma dosyć ciekawą historię. Mianowicie przed laty Daniel Olbrychski opowiedział mi o piosence Włodzimierza Wysockiego, który, jak pewnie większość z was wie był moim mistrzem, próbowałem go naśladować, stąd mój głos dzisiaj. O piosence Włodzimierza wysockiego na temat Powstania Warszawskiego z punktu widzenia sowieckiego czołgu stojącego na praskim brzegu Wisły. Ów czołg, maszyna zimna, nie rozumie, dlaczego nie uczestniczy w walce. Piosenki tej nie słyszałem, ponieważ Daniel mówił, że ukradziono mu kasetę z nagraniem, więc napisałem po prostu swoją własną wersję według tego pomysłu, który mnie szalenie zainspirował. Potem się okazało, że Wysocki nigdy takiej piosenki nie napisał, natomiast zanotował ów pomysł w swoim dzienniku podróży. „Czołg”.”

Opracował: Szaman

G.P. – Na czym polegało nieporozumienie wokół piosenki „Czołg”, której Wysocki przecież nie napisał, a tylko zdążył zanotować w swoim dzienniku pewien pomysł? Ty ten pomysł dość wiernie zrealizowałeś.

J.K. – To zasługa Daniela Olbrychskiego, bo on mi dokładnie opisał ten pomysł, zresztą genialny: że maszyna stworzona do zabijania czuje więcej niż człowiek. Maszyna nie rozumie, dlaczego akurat tu, nad Wisłą, została zatrzymana, unieruchomiona, gdy przecież po to była zbudowana, aby pomagać ludziom, którzy giną w walczącej Warszawie. I – co ciągle podkreślam – choć pomysł tej pieśni pochodzi od Wysockiego, od Rosjanina, to utwór ten jest zawsze odbierany jako z gruntu antyradziecki, napisany ku czci ofiar powstania warszawskiego.
W ogóle, kiedy pisałem o kwestii drugiej wojny światowej, a właściwie o walkach między ludźmi, zawsze interesował mnie brzemienny w skutki fakt zdobywania ruin. Jeśli się potraktuje to zdanie jako symboliczne, to przecież bezustannie nie dostrzegamy w porę tego problemu. Wątek zdobywania ruin, wchodzenia na zgliszcza albo życia w ruinach jest dla mnie wielką metaforą, mówiącą o tym, że cały czas żyjemy z jakichś resztek, na gruzach poprzednich struktur, i z tego wciąż lepimy przyszłość. Ten motyw powtórzyłem też w „Pobojowisku”, w programie „Sarmatia”.

Dziennikarka – „Ballada wrześniowa”: „nieprzeliczone dzieci Soso, niezwyciężony miot Hitlera…”, ona jest takim jednym wielkim krzykiem. Kiedyś próbowałam rozmawiać o 17 września, wyemitowawszy najpierw ten utwór, i już właściwie nie było co powiedzieć, ta piosenka wszystko w sobie zawierała.

Jacek – Na tym polega tajemnica udanych utworów, że są zwięzłe, ale wszystko mówią czy otwierają pole do szerokich skojarzeń. Ich siła polega głównie na tym, że to są bardzo określone, ostre obrazy, które zapadają w pamięć, ten Chrystus z kulą w tyle głowy, a przede wszystkim to szaleństwo historii, które sprawia, że ludzie idą tłumem, ci witający hitlerowców mieszkańcy Ukrainy czy Podola, bo już nie będzie nas męczyć Polak. Nie umiem jednak interpretować tych własnych tekstów. Mnie się wydaje, że jeśli te konkretne utwory, które mają odniesienia historyczne czy polityczne, ocalają się po latach, to właśnie dlatego, że przede wszystkim chodzi o intensywność obrazu. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, ja to nawet na biurku mam przyklejone: „Sztuka pisania to sztuka skreślania”, a ja nie jestem zbyt dobrym skreślaczem, mnie szkoda wielu słów, które nawet czasami rozsadzają kompozycję. Ale akurat w wypadku „Ballady wrześniowej” czy jeszcze „Czołgu” według Wysockiego, ta zwięzłość spełnia swoją rolę, działa właśnie tak, jak mówisz, jak krzyk czy jak wystrzał, że w przeciągu dwóch minut jest taka salwa obrazów, że one niezależnie od ich przekazu merytorycznego działają na emocje i na wyobraźnię.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie