(wg obrazu B. W. Linkego)

Pędzimy przez Polską dzicz,
Wertepy, chaszcze, błota.
Patrz w tył, tam nie ma nic,
Żałoba i sromota.
Patrz w przód, tam raz po raz
Cel mgłą niebieską kusi.
Tam chce być każdy z nas,
Kto nie chce chcieć – ten musi!

W Czerwonym Autobusie
W Czerwonym Autobusie
W Czerwonym Autobusie mija czas!

Tu stoi młody Żyd,
Nos zdradza – Żyd czy nie Żyd.
I jakby mu było wstyd,
Że mimo wszystko przeżył.
A baba z koszem jaj
Już szepce do człowieka:
– Wie o tym cały kraj,
Że Żydzi to bezpieka!

Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz! W mordę daj!

Inteligentna twarz,
Co słucha zamiast mówić.
Tors otulony w płaszcz
Szyty na miarę spluwy.
A kierowniczy układ
Czerwony wiodąc wóz
Bezgłowa dzierży kukła –
Generalissimus!

Dziełem tych dwóch – marszruta!
Dziełem tych dwóch – marszruta!
Dziełem tych dwóch – marszruta! – Luz i mus!

Za robotnikiem ksiądz,
Za księdzem kosynierzy
I ktoś się modli klnąc,
Ktoś bluźni, ale wierzy.
Proletariacki herszt
Kapować coś zaczyna,
Więc prosty robi gest
I rękę w łokciu zgina!

Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina! Mocny jest!

A z tyłu stary dziad
W objęcia wziął prawiczkę.
Złośliwy czyha czart
W nadziei na duszyczkę.
Upiorów małych rząd
Zwieszony u poręczy
W żyły nam sączy trąd;
Zatruje! I udręczy!

Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!

Jacek Kaczmarski
1981

Informacje dodatkowe

Inspiracja

Jacek o

Dziennikarz – „Czerwony autobus” z jesieni 1981 jest już jednak utworem publicystycznym…
Jacek – Kiedy pokazałem tekst kolegom z kabaretu Pietrzaka, powiedzieli mi: No nie, żartujesz chyba, bzdury zupełne! Skąd ten charkot? Ta agresja i taka beznadzieja? A ja tak to właśnie czułem, inaczej nie mogę tego wytłumaczyć. Ale nie uznałbym jej za piosenkę publicystyczna, ona nie była o tym, co się dzieje w Polsce w roku 1981; był to opis obrazu Linkego i tylko jego aktualność stwarzała takie pozory.
Dziennikarka – W „Muzeum” znalazła się piosenka, za którą bodaj pierwszy raz zostałeś uznany, przynajmniej przez część opinii publicznej, za skandalistę. To „Czerwony autobus” według obrazu Linkego, który wzmaga grozę – autobus pełen karykatur ludzi i jedna myśl: – „za oknem Polska w tęczy, jedźmy stąd” – Kaczmarski wzywa do emigracji, zdrada!

Jacek – To jest ostatnia piosenka napisana w Polsce.Ja sobie wykrakałem po prostu. Cóż, mogę tylko powiedzieć, że takie było odczucie, może nie większości, ale wielu młodych Polaków, ale niektórzy nie śpiewali „jedźmy stąd”, tylko po prostu wyjeżdżali. Ci, o których kiedyś Herbert pisał: Ci, co z wózkami wędrują po bezdrożach, ta sól ziemi, ci „rozsądni”, którzy zakładali, jak się potem okazało zupełnie słusznie, że nic dobrego z tego nie wyjdzie, trzeba pakować manatki i szukać szczęścia gdzie indziej. Ten system wszystko zohydzał, wszystko było obrzydliwe, karłowate, nienaturalne, niesprawiedliwe, a jednocześnie wszechobecne. Ja sam nie miałem zamiaru wyjeżdżać, moja emigracja była przypadkowa.

Dziennikarka – Co było pierwsze, tak sobie patrzyłeś na tej kraj i na to, co się dzieje, czy popatrzyłeś na Linkego i zobaczyłeś to?

Jacek – Na tym polega sztuka, że ona werbalizuje czy obrazuje to, co podświadome czy przeczuwane. Ja oczywiście zanim miałem kontakt z obrazem Linkego, to miałem kontakt z polską rzeczywistością lat siedemdziesiątych. Wtedy wchodziłem w dorosłe życie. Ale Linke to za mnie nazwał, więc ja uznałem, że powinienem za Linkem powiedzieć coś od siebie. Zresztą w większości moich utworów pokarmem bezpośrednim jest sztuka, rzeczywistość przetworzona, a pokarmem wtórnym jest to, co przeżyłem. I myślę, że kultura karmi się kulturą i nie ma czegoś takiego jak odcięcie się od tego, co było, co już zostało nazwane, a nawet nie ma to sensu. Dlatego że czymś najbardziej fascynującym w działalności artystycznej jest prowadzenie poprzez sztukę rozmowy z ludźmi dawno nieżyjącymi, którzy w zupełnie innych czasach, innych realiach, przeżywali dokładnie te same rozterki, problemy, niepokoje i nadzieje. To daje jakby poczucie wspólnoty losu, wspólnoty kondycji ludzkiej na przestrzeni wieków.

Dziennikarka – Jaką odczuwałeś różnicę zarówno w swoich wystąpieniach, jak i w możliwościach twórczych przez Sierpniem i po Sierpniu? Teraz jeszcze nie mówimy o tym co stało się po Grudniu.

Jacek – Do sierpnia 80-tego roku funkcjonowałem, powiedziałbym, dosyć intuicyjnie. To znaczy nie miałem tak bardzo wstrząsających i dramatycznych przeżyć związanych z życiem w takim, a nie innym systemie politycznym, żebym mógł pisać to wszystko, co pisałem, na podstawie własnych doświadczeń. Ogromna większość wszystkich informacji, wszystkich nastrojów, które są zawarte w moich piosenkach, była wzięta z intuicji, z lektur, z rozmów z ludźmi, z tego co ktoś już przeżył, co ktoś opowiedział. W związku z tym do 80-tego roku, było mi pisać szalenie łatwo i, chcąc nie chcąc, intuicyjnie przyjąłem najprostszą w Polsce postawę artysty, mianowicie postawę Kasandry. Strasznie łatwo jest być złym prorokiem na Wschodzie, ale jednocześnie, miałem poczucie wielkiej swobody, ponieważ, przyjmując tę postawę, mogłem traktować całą kulturę europejską od zarania jej istnienia jako materiał. Pisałem pieśni według Nowego Testamentu, Starego Testamentu, mitów greckich, malarstwa europejskiego nowożytnego, wszystko było dla mnie materiałem do wykorzystania . Starałem się walczyć o to, żeby podkreślić, że największą wartością, największym sensem istnienia jest jednostka, indywidualność, jej świadomość, niezależność myślenia i największą zbrodnią jest właśnie unicestwianie jednostki, ale problem ten umieszczałem w kontekście historyczno-kulturowym. Polityczne piosenki,, które wtedy pisałem, miały charakter kabaretowy. To były metafory trochę w stylu Wysockiego; pomysły takie jak: autobus, który jest Polską; czy poczekalnia dworcowa, która jest Polską; czy przedszkole które jest Polską. Pomysły dosyć mechaniczne.

Opracował: Lodbrok

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie