– Pójdź, najdroższa, na kolano –
Prawię frazą wyszukaną –
Nastał czas miłosnej kośby!
– Coś ty! – Ona na to – Coś ty!

(Jest w tym „coś ty” nutka wiotka,
Co radośnie nie dowierza,
Jakbym z domowego kotka
W drapieżnego wyrósł zwierza).

– Chodź, uniosę Cię daleko,
W nieskończoność pod powieką,
Gdzie nie dręczy świat nieznośny!
– Coś ty! – Ona na to – Coś ty!

(Jest w tym „coś ty” rękawiczka
W twarz ciśnięta mojej jaźni
I wyzwanie na policzkach:
Nie obiecuj, bo się zbłaźnisz!)

– Nie baw się figowym listkiem,
Wszak intencje moje czyste,
Serce szczere, cel niesprośny!
– Coś ty! – Ona na to – Coś ty!

(Jest w tym „coś ty” przyzwolenie,
Co sugestią za nos wodzi,
Że dążeniu i spełnieniu
Sprośna szczypta nie zaszkodzi).

– Lżej przez życia brnąć czeluście,
Gdy rozprasza mroki uśmiech
I przymierze żądz podniosłych!
– Coś ty! – Ona na to – Coś ty!

(Jest w tym „coś ty” wątek znany:
Ufność błoga i beztroska.
Dla latarni zakochanych
Czeluść życia to błahostka!)

Z drapieżnika znowu kotek
Mówię wreszcie, syt miłości –
Będzie z tego z dziesięć zwrotek;
– Coś ty! – Ona na to – Coś ty!

(Jest w tym „coś ty” zrozumienie
Smaku, co zasycha w ustach,
Pobłażliwość, smutku mgnienie
I nieprzenikalność lustra).

Ona śpi, a ja w rozpaczy:
Jedno „coś ty” – tyle znaczy!
Dożywocie niepewności!
– Coś ty! – szepce śpiąca – Coś ty!

Jacek Kaczmarski
4.3.2000

Informacje dodatkowe

Inspiracja

brak

Jacek o

Kolejna piosenka czyli o miłości fizycznej przechodzącej siłą rzeczy w platoniczną bierze się z moich wieloletnich – jak to mówią socjologowie – „obserwacji uczestniczących” na temat tego, co poprzedza przedłużenie gatunku, jakim jest Polak. Doszedłem do wniosku, że w wyniku skomplikowanych procesów historycznych i obyczajowych, w naszej tradycji przedłużenie gatunku – lub Polaka – graniczy niemal z cudem. I wcale tu nie mówię tu o postawie Kościoła wobec tego aktu, ani o utrudnieniach lokalowych czy finansowych, wyłącznie mentalnych, obyczajowych. Otóż, żeby do tego doszło, on musi się strasznie namęczyć. Przede wszystkim ma strasznie trudny wybór, bo jak wiadomo wszystkie Polki są piękne. Więc musi wybrać najpierw. A potem przekonać wybraną, że to ma sens. I w tym celu musi łazić za nią, argumnetować, wyszukiwać oczywiście najlepsze argumenty, które do niej przemówią. I wiadomo – kobieta nie jest istotą racjonalną i racjonalne argumenty wcale nie przemawiają do niej. W związku z tym musi wyszukiwać irracjonalne argumenty. Niezależnie od stanu swego posiadania musi rujnować się (?) na zupełnie jej nie potrzebne błyskotki, a przede wszystkim, zanim dojdzie do czegokolwiek musi starać się przedstawiać w jak najlepszym świetle, co oznacza kłamstwo zaraz już na wstępie. Co nie zmienia faktu… Aha, a ona ma na to prawo uświęcone tradycją reagować jak jej się żywnie podoba, w sposób zupełnie nie zobowiązujący, może w ogóle nie reagować, co on sobie wytłumaczy >>Aha, taka niezdobyta. Może reagować przychylnie, ale nie obiecując nikomu niczego, może reagować tylko spojrzeniem, albo jakimś słówkiem, które również nic nie znaczy, co nie zmienia faktu, że on sobie i tak jakieś znaczenie, które mu jest na rękę do tego dopowie. Wszystko to nawet (?) jest głęboko niesprawiedliwe, ale na szczęście w naturze panuje dążność do równowagi, rządzi dążność do równowagi i – od momentu, w którym dojdzie do tego, na czym mu tak zależy, cała odpowiedzialność za ten związek spada na nią. I o tym wszystkim traktuje króciutka piosenka pod tytułem Coś Ty!”
„Program „Mimochodem” będzie się zajmował – pewnie część z was już słyszała tę gadkę – wszystkim tym, co się dzieje w życiu mimochodem, czyli przez nas nie zauważane, błahe, a potem się okazuje, jak to się mówi, „brzemienne w skutki”. Ale okazuje się to poniewczasie, kiedy już nic na to nie możemy poradzić. W związku z tym zajmuje się również sprawami męsko-damskimi. Piosenka z tego cyklu traktująca o zalotach, a w zasadzie o osobliwej tradycji w naszym kręgu kulturowym – przynajmniej za moich czasów, kiedy jeszcze się zalecałem – kiedy to on musi się starać, namawiać, organizować właściwą atmosferę, zdobywać środki, przekonywać, namawiać, a jej wolno reagować na to w sposób niezobowiązujący…, ulubionymi powiedzonkami, które nic nie znaczą i do niczego jej nie zobowiązują – co nie zmienia faktu, że w efekcie i tak wszystkie konsekwencje spadną na nią. Piosenka nosi tytuł Coś ty!
A teraz jako się rzekło, miłość fizyczna przechodząca w platoniczną, z dosyć oczywistych względów, co będzie jasne. Piosenka, która się wzięła z głębokich przemyśleń, w ramach tak zwanej obserwacji uczestniczącej na przestrzeni wielu, wielu lat, iż w naszej tradycji kontaktów między płciami, żeby doszło w ogóle do zalecanego przedłużenia gatunku, to na niego spada ogromny wysiłek przekonania jej, że to ma sens, a może nawet że wiąże się z tym jakaś przyjemność. On musi stwarzać odpowiednią atmosferę, wyszukiwać właściwe argumenty, rujnować się na potem nikomu niepotrzebne drobiazgi i prezenty, a przede wszystkim przedstawiać się z jak najlepszej strony, co oznacza, że kłamać zaraz na początku związku. Ona z kolei, według naszej tradycji, ma prawo na to reagować w sposób dalece niezobowiązujący. Spojrzeniami, uśmiechami, tym jak wygląda, a przede wszystkim różnymi takimi półsłówkami, dowolnymi, które nic nie znaczą, on się musi domyślać, czy one coś znaczą czy nie i oczywiście podkłada pod nie najróżniejsze treści, zupełnie niepotrzebnie, bo tak naprawdę one nic nie znaczą. Co nie zmienia faktu, że kiedy już dojdzie do tego na czym mu tak zależało, to od tego momentu cała odpowiedzialność za związek spada na nią. Piosenka nosi tytuł „Coś ty”.

Opracowała: Aleksandra Pietrzyk

Rękopis / Maszynopis

brak

Nuty

Nagranie